piątek, 28 września 2012

1.


Już jutro nadejdzie ten dzień , kiedy wyjadę do Londynu, a co teraz? Siedzę na cmentarzu, rozmawiam z dziadkami, wujkiem. Całą trójka, która była dla mnie cholernie ważna jest już dwa metry pod ziemią, położyłabym się obok nich i tak nikt by mnie nie zauważył, jestem jak duch. Ludzie mnie nie widzą, nie słyszą. Nie istnieję, chociaż jestem. To takie przytłaczające. Mnóstwo ludzi przechodzi obok, nikt się nie przejmuje, że rozmawiam sama ze sobą, mając cholerną nadzieję, że oni jednak mnie słyszą. Może do mnie mówią, a ja nie wiem, w którą stronę powinnam patrzeć? Może właśnie ten pan z grabiami jest jakimś znakiem od nich? Jestem chora, chora z tęsknoty za szczęściem, za ich uśmiechem. Za najlepszą na świecie drożdżówką, za graniem z dziadkiem w warcaby, spacerami po parku, bajkami o chałabałach, które tak naprawdę nigdy nie istniały, zostały stworzone specjalnie dla mnie, aby na mojej twarzy gościł szczery uśmiech. Co mi teraz zostało? Tylko i wyłącznie wspomnienia i nienawiść ze strony matki. Nie moja wina, że właśnie taka była wola dziadków, nie miałam na to żadnego wpływu, nie prosiłam się o to wszystko. Prosiłam tylko o spokój, jednak w tym miejscu go nie zastanę, muszę wyjechać. Boję się, ale to jest jedyne wyjście. Może tam spotkam swojego ojca? Znam go tylko ze starych zdjęć, mam tylko jego wojskowy mundur, kartki, które wysyłał na każde moje urodziny i kilka prezentów. Jedne droższe, drugie bardziej okazalsze. Jednak nigdy nie przyjechał, wiem że Ona to utrudniała, ale co mogła mieć do gadania, skoro zostawiła mnie, gdy miałam 3 lata? Każdy jego list zatrzymałam, w ostatnim napisał, że nadal mieszka w Londynie, że w każdej chwili mogę do niego przyjechać, że zrobi wszystko, abym była uśmiechnięta. Jednak nie wie że dziadkowie nie żyją, że zostałam sama. Co mam zrobić? Pojechać pod jego dom, zapukać i powiedzieć ' no to jestem ? ' .. przecież to jest bez sensu, wyjdę na idiotkę.
Na moich policzkach poczułam słony płyn, przez to wszystko nawet nie zauważyłam, że zaczęłam płakać. Ponownie tego dnia. Jestem wrażliwa, tak szybko można mnie zranić. Nie wiem po kim to mam, ale na pewno nie po osobie, która śmie nazywać się moją matką. Matka tak nie postępuje, nikt nie powinien tak postępować, a szczególnie matka. To boli, tak cholernie boli.
Spędziłam na cmentarzu kolejne kilka godzin, jednak o 18 miałam pociąg do Gdańska, więc musiałam się pospieszyć. Samolot do Londynu miałam o 1 w nocy naszego czasu, aby tam być o 2 czasu brytyjskiego. Nie miałam lokum na noc, jedynym wyjściem było przyjechania do mojego ojca, ale nie miałam żadnej pewności, że on tam będzie. Spróbować musiałam, może mi się uda, ale znając moje szczęście, to pewnie go nie będzie. W momencie gdy stałam na dworcu zauważyłam moją koleżankę, chyba tak mogę nazwać tę osobę. Chodziłyśmy razem do szkoły, do jednej klasy. Pamiętam jak podeszła do mnie jako pierwsza w klasie, aby ze mną porozmawiać. Otworzyłam się przed nią, później tego żałowałam, to wszystko było ustawione. Cała klasa dowiedziała się o moich problemach. Dopiero wtedy zaczął się mój koszmar. Ten trzymiesięczny okres mojego życia chciałabym wymazać z pamięci, ale nie potrafię. Teraz się zmieniłam. Ubieram się w kolory szarości, jedyne co mam w kolorze to buty, jestem uzależniona od wszelkiego rodzaju trampek. Nigdy nie miałam na nogach obcasów, koturnów czy innego typu obuwia. Nawet zimą chodzę w trampkach, nogi mi marzną, ale stawiam na wygodę. Trampki pasują do wszystkiego, nawet do sukienki. W głośnikach zabrzmiał kobiecy głos, że mój pociąg wjeżdża na peron 2. Po chwili siedziałam w pociągu, usiadłam w pustym przedziale, torbę położyłam pod nogami, z kieszeni spodni wyjęłam mp3, zaczepiłam słuchawki na uszy i zatonęłam myślami w pięciu nieziemskich głosach. Miałam zgarną całą płytę Up All Night, piosenki z x-factora, a nawet kilka wersji live, które mnie urzekły. Gdy w słuchawkach poleciała melodia do do what makes you beautiful czułam na swojej twarzy lekki uśmiech.
Kolejne piosenki przeleciały tak szybko, ostatnia zaczęła się w momencie, gdy pociąg znajdował się na stacji Gdańsk Główny, stamtąd musiałam pojechać taksówką na Rębiechowo, ale wcześniej zahaczyć o jakiś fast food, bo mój żołądek domagał się jedzenia od jakichś 2 dni, a ja nie miałam na to czasu. Zamówiłam w mcdonaldzie big maca, dużą colę i mc flurra, zjadłam w mgnieniu oka i udałam się na postój taksówek. Na zegarku była godzina 21, a po 23 rozpoczyna się odprawa, więc zanim dojadę na lotnisko będzie 22. Lepiej być trochę wcześniej niż spóźnić się na lot do nowego życia. Miły taksówkarz zapakował mój bagaż do bagażnika i ruszyliśmy. Oczywiście pytał się gdzie jadę, odpowiedziałam, że do Londynu, ale jak zapytał dlaczego, to musiałam skłamać, najprostszym kłamstwem było to, że do szkoły. Nigdy nie umiałam kłamać, myślałam, że będzie to po mnie widać, ale taksówkarz życzył mi powodzenia i najlepszych ocen w szkole, abym pokazał, że Polacy są mądrzejsi niż Brytyjczycy, zaśmiałam się cicho, nie chciałam dyskutować o poziomie szkolnictwa w Wielkie Brytanii, bo nie miałam o nim zielonego pojęcia. O 22.10 byłam na lotnisku, zapłaciłam za kurs, wzięłam bagaże i weszłam na teren lotniska. Podeszłam do kasy, aby odebrać swój bilet, kasjerka była bardzo zdziwiona, że to bilet tylko w jedną stronę. Znowu odpowiedziałam z uśmiechem, że lecę do szkoły, znowu usłyszałam słowo powodzenia, po czym skierowała mnie do odpowiedniej bramki. Usiadłam w miejscu, gdzie czekało się na swój samolot. Wyjęłam z torby gwiazdki milky way'a i delektowałam się ich smakiem. W głośnikach rozbrzmiała informacja, że lot 218 zostaje przyspieszony o 40 minut, więc zapraszają wszystkich na pokład. Wyrzuciłam papierek do śmietnika, podeszłam do bramki, aby przejść standardowe procedury. Po 20 minutach byłam już w samolocie, znalazłam swoje miejsce. Na moje szczęście siedziałam sama, ponieważ bardzo mało ludzi latało nocnymi liniami. Rozsiadłam się wygodnie na fotelu, zapięłam pasy i czekałam na to uczucie, gdzie wszystko podchodzi Ci do gardła a potem gwałtowanie spada. Lubiłam to uczucie, jednak niektórzy wymiotowali, inni mdleli a jeszcze inni siedzieli jak na szpilkach, jednak dla mnie starty i lądowania to najlepsza sprawa w lataniu samolotem. Nie bałam się, byłam już przyzwyczajona, chociaż leciałam dopiero 3 raz.
Zasnęłam. Obudziła mnie stewardessa, że już jest czas lądowania i prosi o zapięcie pasów. Dwie godziny snu postawiły mnie na nogi. Po 30 minutach stałam na lotnisku Heathrow, myślałam, że jest mniejsze. Bardzo łatwo się tam zgubić. Wyszłam z trzeciego terminalu i udałam się na postój taksówkę, gdy pokazałam taksówkarzowi adres na który ma mnie zawieść, zmierzył mnie z góry do dołu, zabrał mój bagaż i otworzyła drzwi od strony pasażera. Dziwne uczucie, nie bardzo wiedziałam o co mu chodzi. Gdy na zegarku wybiła 3 godzina taksówka zatrzymała się pod domem, co ja mówię, pod jakimś pałacem. W pobliżu były jeszcze dwa inne domy, a tak to pustka.

- na pewno tutaj?

- jeżeli podała pani dobry adres, to tak.
- przepraszam, że zapytam, ale czy to jest jakieś drogie osiedle?
- jesteśmy na obrzeżach Londynu. Są tutaj tylko 3 domy, w głębi jest ich więcej.
- może źle spisałam adres.
- a do kogo pani przyjechała?
- do pana Marka.
- dobrze pani trafiła, życzę powodzenia. 
- nie dziękuję. dobranoc panu!

Wystraszyłam się. Nie wiedziałam, że mój ojciec mieszka w takim wielkim domu. Podeszłam do bramki, która była lekko uchylona. Weszłam niepewnym krokiem na teren posesji, szłam powolnym krokiem w stronę drzwi. Zadzwoniłam dzwonkiem, czekałam kilka minut, ale nikt nie otwierał. Usiadłam na schodach opierając się o wielki słup na którym był wyrzeźbiony numer domu. Zauważyłam, że pod domem zatrzymała się taksówka. Wysiadł z niej dość postawny mężczyzna a zaraz za nim mój ojciec. Wstałam powoli, aby ujrzeć czy to na pewno on. Nie myliłam się. Te same rysy, ta sama postawa co na zdjęciach. Westchnęłam, chyba na tyle głośno, aby mnie usłyszał. Postawny mężczyzna zmierzał w moim kierunku.

- panienka co tutaj robi?

- ja do pana Marka, znaczy do mojego ojca.
- pani Dominika?
- tak, skąd pan wie?
- jestem ochroniarzem pani ojca. Mark, ktoś do Ciebie.
- rozmawia z kimś przez telefon przed bramą, nawet pana nie usłyszał.
- żaden pan. mów mi Kenny.
- Dominika, miło mi. 
- co Cię tutaj sprowadza o tak późnej porze?
- ja.. przyjechałam tutaj na stałe. Nie mam się gdzie podziać, Mark jest jedyną osobą, którą tutaj znam, w pewnym sensie.
- wszystko wiem co się zdarzyło między Twoją mamą, a Markiem. Rozumiem. Poczekaj chwile, pójdę po Twojego ojca.
- jasne.

ostatnie zdjęcie Alex z ojcem.
Kenny zniknął z pola widzenia, zrobiło mi się automatyczne gorąco. Dlaczego mój ojciec miał ochroniarza? Kim on tak naprawdę jest? Na pewno nie pracuje już w wojsku, jest na to zbyt elegancko ubrany. Zauważyłam, że Kenny wraca razem z moim ojcem. Jego mina nie wyrażała żadnych uczuć, jego wzrok był spuszczony. Kenny mu nie powiedział albo nie wie co ma zrobić.
- Kenny, czemu ta niewiasta tutaj stoi?

- spójrz dobrze kto to jest, wtedy zadawaj pytania.
- Dominika?! Co Ty tutaj robisz? O matko święta, dziecko! Wejdźmy do domu, jest zimno.

Bez żadnego zastanowienia puściłam bagaże i pobiegłam w stronę ojca. Wtuliłam się w niego i zaczęłam szlochać. Odwzajemnił uścisk, staliśmy tak chwilę. Oderwałam się od niego na chwilę, wyszeptałam tylko ciche ' brakowało mi Ciebie ' wtedy zauważyłam, że z oczu mojego ojca lecą łzy. Otarłam je brzegiem kciuka, złapałam ojca za rękę i weszliśmy do domu. Moim oczom ukazał się wielki hol, schody prowadzące na górę i kilka otwartych przestrzeni na samym dole. Szłam za ojcem, który zaprowadził mnie do kuchni skinął ręką, że mam usiąść na barowym krzesełku, zrobiłam to, bo już nie miałam siły stać.  Uderzałam nerwowo palcami o blat, czułam na sobie wzrok ojca.
- mała, co się dzieje?
- zostałam sama.
- jak to sama?
- dziadek nie żyje od roku, babcia zabiła się pół roku temu. Matka mnie nienawidzi, bo cały spadek przeszedł na mnie, a ja się o to nie prosiłam. 
- dlaczego do mnie nie zadzwoniłaś?
- bałam się Twojej reakcji, przyjazd do Londynu też jest na spontanie. Rzuciłam szkołę, wpadłam w złe towarzystwo, musiałam to przerwać, a tam już nie miałam życia. Jeżeli mnie nie chcesz, to odejdę. Zostałeś mi tylko Ty, nikogo więcej nie mam. Tato.
- nie wygłupiaj się. Zostajesz tutaj bez żadnego gadania. Tylko mamy jeden problem.
- jaki?
- pewnie zdziwiło Cię to, że mam ochroniarza.
- trochę tak. Kim jesteś?
- jestem menedżerem, opiekunem jednego dość znanego brytyjskiego zespołu. Na pewno o nich słyszałaś. Trzecie miejsce w siódmej edycji x-factor i .. 
- one direction?
- skąd wiesz?
- nie wiem, tak palnęłam. Nie widziałam Cię nigdy na zdjęciach, ich menedżerem był Paul coś na H, nie pamiętam już.
- Paul zachorował i poprosił mnie o przysługę.
- rozumiem. To jest ten problem?
- oni tutaj mieszkają, właściwie teraz ich nie ma, bo rozjechali się do swoich rodzin na 2 dni, ale jutro już wracają.
- masz kogoś?
- miałem żonę i córkę, ale rozwiodłem się z Susan, ona jest teraz na Florydzie razem z Pauline. 
- ach, rozumiem. Nie mówiłeś nigdy, nie pisałeś. Nie wiedziałam, przepraszam.
- nic się nie stało, nie wiedziałem czy Ty czytałaś te listy czy Twoja mama, więc wolałem się nie wychylać. Poza tym już chyba zauważyłaś, że zmieniłem nazwisko.
- tak, wiem. Mark Evans. Dlaczego?
- nie chciałem, aby Twoja matka mnie znalazła. Czekałem na moment, kiedy skończysz 18 lat, wtedy sam bym Ci powiedział.
- teraz już wiem, chociaż osiemnaście lat będę mieć za równy miesiąc. 
- wiem, pamiętam kochanie, pamiętam. Jesteś pewnie zmęczona, jutro też jest dzień, o 16 cała zgraja ma wrócić, tylko Niall będzie wcześniej bo już o 14, ale na pewno się dogadacie. Chodź, pokażę Ci Twój pokój, który od dawna na Ciebie czeka. Chłopcy wiedzą o Twoim istnieniu, wiedzą o Tobie wszystko, także na pewno będą Cię zasypywać pytaniami, jak będą się naprzykrzać to daj znać, zrobimy z nimi porządek.
- dziękuję, że mogę tutaj zostać. Jestem fanką One Direction, więc nie będą mi się podobać, ale nie mów im o tym, dobra? 
- sama im powiesz, ja nie pisnę ani słowa.
- tato?
- tak?
- może nie znam Cię od urodzenia, ale zrobiłeś dla mnie więcej niż moja matka. Kocham Cię, dziękuję.
- nie dziękuj. Jak będziesz czegoś potrzebować to mów, o reszcie porozmawiamy jutro rano. Twoje rzeczy są już w pokoju, rozejrzyj się. Mój pokój jest na dole, to jest wasze piętro. Jest tutaj 6 pokoi, na samym końcu jest Twój, naprzeciwko masz pokój Harrego, obok Louisa a dalej Liama, Nialla i Zayna. Jutro Ci wszystko pokaże. 
- dziękuję jeszcze raz, to do jutra.

Uściskałam ojca i weszłam do pokoju, zamknęłam za sobą drzwi i zapaliłam światło. Spodziewałam się małego pokoju z łóżkiem i szafą, ale to co zobaczyła trochę mnie zszokowało. Wielkie łóżko z baldachimem, mnóstwo poduszek, pościel w serduszka, na biurku stał jeszcze nie odpakowany laptop a obok tak samo nie odpakowany telefon, czyżby prezent na 18? W pokoju była jeszcze łazienka i garderoba, miałam ze sobą jedną walizkę, więc nawet 1/8 garderoby nie zapełnię. Czuję się jak w jakiejś komedii albo jakbym była kopciuszkiem czy inną księżniczką. Teraz marzę tylko o gorącej kąpieli i o śnie. Jest 4.30 czyli jak zasnę po 5 wstanę sama nie wiem o której, ale mam nadzieję, że przed przyjazdem chłopaków. Wszystko dzieje się tak szybko. Jutro czeka mnie poważna rozmową z tatą, ale na dzisiaj koniec zmartwień. Wrażenia rozpocznę jutro, w końcu będę mieszkać pod jednym dachem z One Direction. Jeden wielki szok. Może tylko śnię? Jednak nie, pozostało mi na skórze czerwona plama po uszczypnięciu. Jesteś w prawdziwym życiu, nie śnisz. Masz szansę na to, aby coś zmienić. Nie spierdol tego Sybils a może Evans? 



Mark Evans - ojciec Alex. Menedżer One Direction. Rozwiódł się ze swoją żoną Jane, ma jeszcze jedną córkę Pauline, która ma 10 lat. Jest bardzo szczęśliwy, że jego najstarsza córka jest tutaj z nim, w końcu będzie miał okazję, aby pokazać jak bardzo ją kochał. Nigdy o niej nie zapomniał. Dzień w którym Alexandra do niego przyjechała był najlepszym dniem jego życia.


Kendal " Kenny " Colins - ochroniarz/przyjaciel Marka. Dobrze dogaduje się z podopiecznymi Marka. W każdej sytuacji można na niego liczyć. W momencie, gdy Alex przyjechała do Londynu, wiedział, że Mark stanie na wysokości zadania, aby pokazać swojej córce, jak bardzo ją kocha. Nie pozwoli, aby ktoś skrzywdził Marka lub jego córkę. Prędzej sam odda swoje życie za nich. 

środa, 26 września 2012

prolog. / ona.

czasami zastanawiam się nad światem, który nas otacza. niby problem typu mama mnie nie kocha jest niczym w porównaniu do tego, ze dzieci z 3go świata nie mają nic. głodują, nie mają dostępu do czystej wody. a my ludzie z rozbitych rodzin często tego nie rozumiemy. właśnie ja się tak czuję. moja sytuacja rodzinna jest bardzo dziwna. odkąd pamiętam mieszkałam z dziadkami, moja mama gdzie indziej, a ojciec.. szkoda gadać. w momencie gdy zmarł mój dziadek świat się załamał, myślałam, że to już koniec, że gorzej nie będzie. pół roku później zmarła moja babcia, zabiła się. nie mogła patrzeć na to jak jej córka skacze sobie do gardel ze swoją córką, miała dość. wszystko przepisała na mnie i odeszła. ja przeszłam 4 próby samobójcze, spędzałam całe dnie na cmentarzu. zaniedbałam szkołę, nie zdałam do 3 klasy liceum, nic nie miało dla mnie sensu. nie mogłam się odnaleźć w mojej miejscowości. zaczęłam zaglądać do kieliszka, zmieniłam znajomych na o wiele gorszych, z moimi starymi przyjaciółmi nie miałam żadnego kontaktu. nie było już uśmiechniętej Aleksandry Sybils, była ponura, smutna i beznadziejna. miała dość kłótni z własną matką, miała dość takiego życia. sprzedała mieszkanie po babci i wszystko co związane z jej rodzinnym miastem, zarezerowowała pierwszy lepszy bilet na lotnisku, okazało się, że był do Londynu. Od zawsze marzyła, aby tam polecieć, ale nie miała na to pieniędzy. Teraz miała tam zamieszkać. Sama. Nie znała tam nikogo, wiedziała tylko, że tam mieszka pięciu chłopaków, którzy po śmierci jej dziadka odmienili jej życie, już dawno nie słyszała co u nich, jakaś nowa płyta, piosenka? Nie wiedziała nic, teraz miała okazje to zmienić. Nie wierzyła, że ich spotka. Chociaż czasami marzenia się spełniają, ale ona chciała być w końcu szczęśliwa. Tylko o to jej chodziło. Miała dość zmartwień, chciała zmienić siebie, swoje nastawienie do życia, zmienić otoczenia. Stać się kimś innym, zapomnieć o przeszłości. Jednak w sercu na zawsze będzie miała dziadków, którzy znaczyli dla niej bardzo dużo, gdyby mogła oddałaby swoje życie tylko po to, aby oni mogli żyć dłużej. Przecież byli dla niej wszystkim, uczyli jej wszystkiego co dobre, jednak zawsze miała swoje zdanie. Słuchała ich, chociaż czasami miała dość ich gadek na temat tego, że ma wcześnie wracać. Kochała ich, tęskniła.




Aleksandra Sybils - główna bohaterka. 

Nie będę jej opisywać. Poznacie ją w opowiadaniu. Będą też ONI, ale ich wszyscy znamy, prawda?
Będzie to chyba coś innego, sama nie wiem. Napisałam prolog w przypływie emocji, które nadal we mnie siedzą. Coś się ze mną dzieje, może to będzie motywacja do napisania czegoś innego? Sama nie wiem. Przekonajcie mnie, że jest sens, abym pisała to dalej. Tylko o to proszę.