środa, 10 października 2012

5.


Perspektywa Louisa.
Najgorsza noc mojego życia. Nie mogłem zasnąć. Nawet pokryjome rozmowy z Melody nie pomagały. Ona wiedziała, że ją kocham. Wiedziała o wszystkim od dawna. Tak trudno było jej udawać przed Alex, że łączy ją coś ze mną, a ona? Kochała się w Harrym, który czuł coś do niej także. Siedzieliśmy tak w trójkę. Oni nie szczędzili sobie czułości, a ja byłem sam ze sobą, a właściwie z moimi myślami. Analizowałem każde zdanie wypowiedziane przez Alex, próbowałem dowiedzieć się o niej czegoś więcej, ale jej wpisy na twitterze było bardzo zagadkowe. Niektóre w jej ojczystym języku, a tłumacz google nie bardzo pomagał w zrozumieniu tego wszystkiego. Gdy w dniu swoich siedemnastych urodzin dodała wpis ' i hate her so much. she is devil. ' nie wiedziałem o kogo chodzi, ale gdy złożyłem kilka podobnych wpisów wiedziałem, że chodzi o jej matkę. Co zrobiła, że Alex tak bardzo jej nienawidziła? W mojej głowie pojawiało się tyle pytań, ale wszystko wskazuje na to, że zostaną pytaniami bez odpowiedzi. Nie chciałem pytać o to Melody, chociaż wiele razy byłem ku temu bliski, ale jeżeli czegokolwiek się dowiedzieć to od niej, ale jak? Jest szczęśliwa z Niallem a może to tylko złudzenia? Próba zwrócenia uwagi? To wszystko tak boli. Och Alex, gdybyś wiedziała co ze mną zrobisz, gdybyś..
Perspektywa Alex.
Sytuacja mnie dobija. Wielka miłość Melody i Louisa zaczyna się chyba rozwijać. Szepty, dotyki.. a na dodatek dziwne spojrzenie Harrego na tą całą sytuacje. Od przyjazdu Melody minęły równe 24 dni, a od tego czasu mam jeden i ten sam sen. Nie wiem o co w nim chodzi. Zaczynam się bać samej siebie. Miłość do Louisa doprowadza mnie do szaleństwa. Codziennie przeglądam jego zdjęcia, wsłuchuje się w jego głos. Rozpływam się gdy wypowie jakieś zdanie, może to być nawet coś typu ' ulżyło mi po wyprożnieniu się ' , jego głos zawsze brzmi cudownie. Trafia do każdej żywej komórki mojego ciała, jest jak wizyta w spa. Och Louis, gdybyś mógł wiedzieć jak bardzo Cię kocham, gdybyś mógł..
czternaście dni później.
Alex.
Nie rozmawiam z Melody. Tak bardzo mi jej brakuje. Jednak nie wiem jak mogę się do niej odezwać. Ona sama tego nie chce. Nie wiem co się dzieje. Nie spędza już czasu z Louisem, a on? Wychodzi rano, wraca wieczorem, zamyka się u siebie.. to trwa od ponad tygodnia. Co się z nim dzieje? Jeżeli on cierpi to ja także, nie umiem na to patrzeć. Sytuacja jest bardzo dziwna. Muszę coś z tym zrobić. Zapukałam do każdego z osobna i poprosiłam ich, aby zeszli na dół. Nie wiedziałam jeszcze co powiem, ale pewnie będę mówić wszystko to, co ślina mi przyniesie na język. Zeszłam nerwowym krokiem do salonu, usiadłam na stole przebierając nogami, jak małe dziecko, które nie może się czegoś doczekać, a na dodatek uderzałam rytmicznie paznokciami o brązowy blat dębowego stołu. Usłyszałam pierwsze krok, rozmowy. Schodzą się. Boję się samej siebie. Pierwszy do salonu wszedł Liam, skinęłam ręką, że może usiąść. Reszta poszła w jego ślady. Nie wiedziałam czy mam zeskoczyć ze stołu czy siedzieć, ale zdecydowałam się na to drugie. Spojrzałam na każdego z osobna. Na moje szczęście, a może i nie Louis siedział dosłownie na przeciwko mnie.
- pewnie wszyscy się zastanawiacie dlaczego Was tutaj zaprosiłam. Nie przerywajcie mojej wypowiedzi ani nic z tych rzeczy, jedyne o co Was w tym momencie proszę. Zauważyliście, że sytuacja nie jest ciekawa. Nie rozmawiamy, nie jesteśmy zgraną paczką. Moje kłótnie z Melody są coraz głośniejsze i bardziej wyraźne. Na pewno każdy z Was ma tego dość, przyznam szczerze, że ja też. Gdybyście mogli sie znaleźć w mojej głowie, to mogłabym nie mówić nic, ale mój tok myślenia jest bardzo skomplikowany i mało kto rozumie o co tak naprawdę mi chodzi. Mimo iż do Was mówię, to nie wiem o czym, nie wiem dlaczego. Chciałam przeprosić Was wszystkich, jak i każdego z osobna za swoje zachowanie. Nie wiem co we mnie wstąpiło, nie jestem przez to wszystko sobą. Po prostu przepraszam.
Zaczęłam płakać. Pobiegłam jak najszybciej się dało do swojego pokoju, zakluczyłam go i rzuciłam się na łóżko. Nie wiem ile czasu płakałam, ale po jakimś czasie nie miałam już czym. Co chwile ktoś się do mnie dobijał, mój telefon cały czas wibrował. Nie miałam siły go odebrać, a właściwie nie miałam na to ochoty. Bałam się ich reakcji, po prostu się bałam. To wszystko trwa dokładnie 38 dni, a tylko przez pierwsze 2 dni było tak cudownie. Pocałunek z Louisem, czasami mam wrażenie, że dalej czuje jego wargi na swoich. Coś co było zupełnie nieplanowane smakuje lepiej niż wszystko inne zapięte na ostatni guzik. Spojrzałam na drzwi, ktoś coś wsunął pod nie. Podniosłam się leniwie z łóżka, wzięłam z podłogi starannie złożoną kartkę. Usiadłam spowrotem na łóżko, rozłożyłam ją. Pierwsze co zobaczyłam to bardzo staranne pismo.
" Droga Alex,
                Nie bardzo wiem jak mam to wszystko ubrać w słowa. Gdy dzisiaj wypowiadałaś się w salonie o tym wszystkim.. po moim ciele przechodziły ciarki. Tak bardzo tęskniłem za Twoim głosem. Od momentu gdy przestałaś ze mną rozmawiać, tak bardzo źle się czułem. Tak bardzo za Tobą tęsknie, za przebywaniem z Tobą, za Twoim uśmiechem, za oczami, uszami, nosem i wszystkim, bo jesteś piękna. Wyjątkowa dla mnie, najlepsza. Nigdy w życiu nie spotkałem kogoś tak.. nie wiem jak to określić, ale jesteś wyjątkowa, to jest fakt niezaprzeczalny. Dziękuję Ci za każdą minutą spędzoną razem, chociaż było ich tak niewiele. Jeżeli chciałabyś ze mną porozmawiać to czekam na Ciebie do 18 w moim pokoju. Później już mnie nie zobaczysz.
                                                                                                                                             Twój na zawsze, Louis. "
Moje oczy zalały się łzami. Otworzyłam drzwi i pobiegłam bez namysłu do pokoju Louisa. Siedział do mnie tyłem ze słuchawkami na uszach, miał coś w rękach. Podeszłam do niego prawie że na palcach. Ustałam za nim, wyciągnęłam lekko rękę i pogłaskałam po ramieniu. Odwrócił głowę lekko w moją stronę. Na jego twarzy zauważyłam kilka łez, malował się na niej smutek. Zdałam sobie sprawę, że to z mojej winy.
- Louis ja tak bardzo Cię przepraszam, wiem że wszysto spieprzyłam. Tak bardzo przepraszam, ja..
- shhh. nic nie mów, rozumiem.
- nic nie rozumiesz Louis, NIC! Nie mogłam patrzeć na to jaki jesteś szczęśliwy z Melody. Płakałam. Wspominałam nasz pocałunek, nasze kilka zdań. Cały czas patrzyłam na nasze jedno wspólne zdjęcie. Zadawałam sobie pytanie co jest ze mną nie tak, że wybrałeś ją? Wiem że nie jestem piękna, nie jestem zgrabna, ale ja tak bardzo Cię pokochałam. Starczył mi jeden dzień, jeden uśmiech, jeden pocałunek a zakochałam się. Nadal Cię kocham, ale jeżeli masz być szczęśliwy z Melody, to nie chcę stać Wam na drodze.
- Sybils. Zamknij się. Po prostu mnie pocałuj! Jeżeli Ty tego nie zrobisz, to ja to zrobię.
Ta chwila mogłaby trwać wiecznie. Ponownie poczułam smak jego ust. Nasze języki walczyły o siebie, jakby czekały na to od dawna. Najlepszy pocałunek jaki dotąd mogłam przeżyć. Nie mogłam się od niego oderwać. Byłam spragniona. Był moim tlenem, moim sensem życia. Wszystkim najlepszym co mogłam mieć. Dziękuję nie wiem komu za to, że zesłał mi moje własne, osobiste szczęście.
- nawet nie wiesz co Ty ze mną robisz Sybils.
- wzajemnie Tomlinson.
Kolejne kilka godzin spędziłam w objęciach Louisa. Wszyscy się do nas dobijali, a my za bardzo byliśmy zajęci sobą, rozmową, wspomnienieniami i naprawianiem tego, co się zepsuło. Jednak wszystko co dobre kiedyś się kończy. Mam na myśli to, że Louis zasnął wtulony we mnie. Trzymał mnie w żelaznym uścisku jakby się bał, że odejdę. Zastanawiałam się czy Louis cokolwiek do mnie czuje. Napisać każdy może, ale zawsze chciałam to usłyszeć. Takie moje małe, jak dotąd niespełnione marzenie. Nie miałam siły na dalsze myślenie. Zasnęłam wtulona w nagi tors Louisa. Pierwsza spokojna noc, żadnych przerażających snów.
Gdy rano otworzyłam oczy na wielkim zegarku w pokoju Louisa widniała godzina 11.45 pospałam sobie, nie ma co. Czułam obok siebie czyjąś obecność. Odwróciłam głowę w stronę towarzysza. Louisa leżał i miarowo oddychał, czyli jeszcze spał. Dalej leżałam na jego torsie, a on twarz miał wtuloną w moje długie, blond włosy. Zakreślałam na jego torsie kółka, serduszka, tworzyłam napisy. Czułam że się uśmiecha, bo jego klatka piersiowa podniosła się ku górze bardziej niż podczas miarowego oddychania. Z jego ust wydobył się lekki pomruk zadowolenia. Podniosłam głowę i złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek. Ponownie się uśmiechnął. Kochałam jego uśmiech, bardzo kochałam. Usiadł na łóżku przeciągając mnie w swoją stronę, siedziałam na nim okrakiem. Nasze twarze były naprzeciwko siebie, patrzyliśmy sobie w oczy, na naszych twarzach widniał szczery uśmiech.
- mógłbym się budzić w takim towarzystwie do końca swojego życia.
- cześć kochanie.
- kochanie, jak to słodko brzmi.
- oczywiście, ale koniec tego dobrego. Musimy już wstać Louieh.
- dlaczego? Ja nie chcę..
- ja też nie, ale musimy. Mamy przed sobą całe życie Lou.
- obiecujesz?
- a Ty?
- tak.
- ja też obiecuję. Jesteś spełnieniem moich marzeń.
- a Ty moich.
Musnęłam ostatni raz usta Tomlinsona i wyszłam po cichu z jego pokoju. Wskoczyłam do swojego, a ku mojemu zdziwieniu na łóżku siedziała Melody, gdy tylko mnie zobaczyła podskoczyła do mnie tanecznym krokiem i zaczęłam ściskać, jednocześnie przepraszając. Nic jej nie odpowiedziałam. Odwzajemniłam uścisk i szepnęłam bezgłośne ‘tęskniłam za Tobą.
Następne kilka godzin spędziłam z Melody. Rozmawiałam z nią o wszystkim, o niczym, o nas, o Harrym, o Louisie , o tym co się wydarzyło i o wszystkim innym, co było ważne czy mniej istotne. Oczywiście wszyscy się do nas dobijali, nawet nie przeczytali wywieszonej na drzwiach kartki ‘ rozmnażanie, czyli lekcja biologii’ a może przeczytali i dlatego walili jak szaleni? Oczywiście to sprawka Melody, ona zawsze miała jakieś głupie pomysły, które popierałam, bo nie miałam innego wyjścia, a efekty były często dość zabawne i tak rodziły się najlepsze wspomnienia.
- co Ty na to, aby zrobić sobie wieczór z butelką?
- w sensie?
- no zagramy z chłopakami w butelkę.
- wyczuwam dobrą zabawę milordzie!
- trzeba się jeszcze przebrać, nie pójdę do nich w dresach i z gniazdem na głowie.
- jajeczka Ci wsadzę i możesz iść.
- świnia!
- też Cię kocham Mel.
Po chwilowym zastawianiu się ubrałam top z wyciętą czaszką i dżinsowe szorty, a Melody dżinsowe szorty z krzyżem a do tego biało-szary top z motywem flagi USA. Do kieszeni schowałam telefon, wzięłam Melody pod rękę, otwierając drzwi cała piątka wleciała do naszego pokoju. Zaczęłyśmy się śmiać jak opętane, Louis i Harry natychmiastowo wstali, a ich miny nie wróżyły nic dobrego. Uciekłyśmy na dół zgarniając z kuchni pustą szklaną butelkę. Usiadłyśmy na podłodze opierając się o kanapę, po chwili cała banda zbiegła się na dół.
- oooooo. W co gracie?
- w butelkę, gracie z nami?
- jeszcze się pytasz, ale czegoś mi brakuje.
- niech zgadnę, jedzenia?
- oszukałaś przeznaczenie Melody, więc idę po coś do jedzenia.
- tylko to przynieś, a nie zjadaj po drodze.
Zanim Nialler wrócił z kuchni zdążyłam opróżnić jedną butelkę Somersby, dobrze że ojciec tego nie widział, bo powiesiłby mnie za włosy czy coś. Louis też się na mnie srogo patrzył, ale jego udobruchać potrafię , z ojcem trochę gorzej – zdecydowanie. Siedzieliśmy w kółko/sercu. Liam, ja,Louis, Harry, Melody, Niall i Zayn obok Liama. Zaczynała osoba, która miała butelkę w ręku. Padło na Zayna, zaśmiał się pod nosem, zakręcił. Padło na Louisa.
- pytanie czy wyzwanie Tomlinson?
- pytanie Malik.
- Alex dobrze całuje?
- kurwa, człowieku! Ona jest nieziemska, ale zaznaczam. MOJA!
- Lou! Zarumieniłam się..
- awwwwwwwwww.
- morda tam!
- dobra, dobra. Kręcisz.

Louis kręcił i kręcił, nie chciał puszczać tej butelki, ale w końcu puścił, wypadło na Melody. Bałam się jego wytworu wyobraźni.
- wybieram.. pytanie. Co mi tam.
- jak się poznałaś z Alex?
- śmieszna sytuacja trochę, bo ja i taka Pauline miałyśmy organizować zlot polish directioners w Warszawie, a Alex zgłosiła się do pomocy. Zaczęło się od konferencji na gadu, która tak naprawdę przerodziła się w mega śmieszną rozmowę, a potem zaczęłyśmy codziennie gadać, jak wróciłam do Polski kontakt się nie urwał, wręcz wzmocnił, a potem zaczęły się dzikie rozmowy przez telefon, skype, zawalanie mentions na twitterze, chrumkanie i wszystko, wszystko inne.
- chrumkanie?
- no chrum chrum. Tak jak świnki robią.
- hahahahahaha.. pokażcie to.
- no to patrz..
- ahahahhahahaha hahahahaha moja hahahahaha dziewczyna hahaha jest świnią hahahahaha
- chrum chrum Louisku. Ale co? Dziewczyna?
- a co masz penisa?
- nie..
- no to dziewczyna.
- uuuuuu.. takie tam zapytanie o chodzenie po udawaniu świniaka, dosłownie jak wyznawanie miłości przez sms’a .. XXI wiek, zdecydowanie.
- weź Alex jo.. dobra kręcę. Well, well.. Tomlinson. Co sobie życzysz?
- wyzwanie Melody.
- jesteś tego absolutnie pewny?
- oczywiście.
- rozbierz się do majtek, weź Alex na ręce, wyjdź z domu – przed bramę. Krzyknij, że jest Twoją marchewką, a potem udawaj świnie.
- pf, spoko.
Louis to zrobił. Wziął mnie na ręce, biedaczek się pewnie załamał. Nie wiedział, że jego dziewczyna waży sto ton. Wszyscy się z niego śmiali, Liam nakręcał filmik, Harry robił zdjęcia, które potem znalazły się na twitterze. Wszystko skończyło się tak, że Louis kichał i prychał. Spojrzałam morderczym wzrokiem w stronę Melody, która chowała się za plecami Harrego. Pociągnęłam Tomlinsona na górę, który ledwo szedł. Położyłam go w łóżku, a sama zeszłam na dół w poszukiwaniu leków. Wszyscy się rozproszyli po całym domu. W kuchni zaparzyłam herbatę z cytryną, wzięłam syrop – marchewkowy, chyba robiony przez Louisa oraz kilka tabletek na rozgrzanie, kaszel i katar. Napakowałam wszystko na tacę i szłam do pokoju Tomlinsona, który siedział na łóżku i czytał coś ze szczególnym skupieniem i lekkim grymasem na twarzy. Spojrzałam co to ‘ Eleanor Calder przeprowadzila wywiad z jedną z angielskich gazet, w której wyznała, że Louis zmuszał ją do pokazywania się w miejscach publicznych, sklepach. Ona wolała siedzieć w domu. Które z nich mówi prawdę? Z ostatnie wywiadu z Louisem można było wywnioskować, że on i panienka Calder nie są z jednej bajki. Rozstali się bez żadnych komplikacji. O co tak naprawdę chodzi? Śledźcie naszą stronę, a na pewno dowiecie się czegoś nowego!
- ale dziwka z niej.
- co? O co chodzi?
- jest coś czego o mnie nie wiesz. Właściwie o mnie i Melody. Pokażę Ci.

odpaliłam swojego facebooka, weszłam na jedną ze stron i oddałam laptopa Louisowi. Dziwnie się na mnie spojrzał.. no tak, nie zna polskiego. Przetłumaczyłam mu stronę. Dalej był zdziwiony. Usiadłam koło niego, opowiedziałam całą historię związaną ze stroną. Był zdziwiony, że ponad 8 tysięcy ludzi lubi tę stronę, prawie 8 tysięcy się udziela. Oglądał wszystkie zdjęcia, których było dość sporo. Myślałam, że coś powie, cokolwiek, a on mnie tylko przytulił i szepnął ‘ jesteś moim szczęściem. Nigdy nie pozwolę, aby ktokolwiek Cię oczerniał. Jednak z Eleanor miałaś rację. Wy miałyście. Dziękuję.’ Zrobiło się ciepło na sercu, byłam pewna, że się na mnie zezłości. Pomimo iż nie był z Eleanor już ponad pół roku, ona dalej walczyła o coś, co nie ma sensu.
- pozwolisz, że zrobię sobie z Tobą zdjęcie i dodam na twittera?
- ‘ Aaaaaa, mam zdjęcie z Louisem! Jupi!!!’
- hahahaha, ale debil jesteś.
- za to mnie kochasz.
- nie.
- a za co?
- codziennie będę Ci mówić za co Cię kocham.
- zgadzam się.
- za co dzisiaj?
- za uśmiech.
- cheeeeeeeeeeeeese!
- śliczne zdjęcie, mogę dodać?
- nie boisz się ataku dziewczyn? Wiesz.. usidliłaś Louisa Tomlinsona..
- obronisz mnie?
- zawsze i wszędzie.
- no to się nie boję.
- co napiszesz?
- ‘ Boo Bear. I’m so happy. Love him.’
- mogę też dodać?
- a co napiszesz?
- ‘ my Little beautiful girl. Love Her so much. ‘
- podoba mi się.
- wstawiamy razem na 3.
- zaczynaj.
- jeden, dwa.. trzy. Wstawiaj.
- udało się! Oo kurwa. Minęło pięć sekund, masz już 50 RT.. ale jesteś sławny.
- jestem Louis Tomlinson, ale od dzisiaj jestem tylko Twój. Kocham fanki, ale Ty jesteś miłością mojego życia. Nawet Eleanor tego nie powiedziałem.
- czuję się zaszczycona. Teraz bierzesz leki i idziemy spać.
- dobrze mamo.
Byłam szczęśliwa, spełniona i wszystko co najlepsze. Zaczyna się układać? God Please! 

niedziela, 7 października 2012

4


Po kilkugodzinnej rozmowie z Melody miała ochotę tylko na łóżko. Melody zasnęła kilka chwil temu, a ja nie miałam nic do roboty. Zajrzałam w telefon, przeraziłam się. Miałam 4 smsy i z 200 połączeń nieodebranych, 198 od Louisa i 2 od ojca. O mój boże, jemu się chyba nudziło. Za 20 minut rozpoczynają koncert, więc zdążę do niego oddzwonić. Ledwo ruszył pierwszy sygnał, a on już odebrał.
- Alex? Nic Ci nie jest?
- nie, a dlaczego ma mi coś być, hę?
- nie odbierałaś telefonu, martwiłem sie.. znaczy martwiliśmy się.
- marcheweczko przecież Melody do mnie przyjechała, a poza tym nie miałam telefonu przy sobie, wybaczysz mi to?
- zastanowię się.
- Louuu.. proszę, proszę..
- no wiesz że nie umiem się na Ciebie gniewać.
- wiem, ja na Ciebie też nie. wiesz co ojciec chciał ode mnie?
- nie, to ja dzwoniłem z jego telefonu niby do mamy..
- hahahaha jaka pała. idź ty.
- ja tu z miłością, a ty.. pffff. Harold tylko Ty mnie kochasz.
- omnomom, tak tak Louis.
- no nikt mnie nie kocha, bo boże. tylko marchewki mi zostały.
- powodzenia na koncercie dzieciaczki.
- po koncercie skype młoda damo, czyli.. za jakieś 2h. Do zobaczenia!
- aa..

Nie zdążyłam oczywiście dokończyć, bo Louis się rozłączył. Co za wredne stworzenie. Na schodach usłyszałam kroki Melody. Zapewne słyszała moją rozmowę i teraz będzie zadawała miliony pytań. Spojrzała na mnie srogim spojrzeniem, już chciała coś powiedzieć, ale jej przerwałam.
- tak znam Louisa Tomlinsona.
- COOOOOOOO?! JAK TO?
- normalnie..
- mów mi szybko.
- może lepiej pokażę, chodź ze mną.
Zniosłam krzyk i pisk w wykonaniu Melody. Nie chciałam za długo nadużywać prywatności Louisa, więc wypchnęłam Melody z pokoju, a pomieszczenie zamknęłam na klucz.
- chcesz mi coś jeszcze powiedzieć?
- domyśleć się nie umiesz?
- zaraz może wyskoczysz, że mieszka tutaj cała piątka a twój ojciec jest ich nowym menedżerem.
- brawo za domyślność.
- hahaha. odwzorowałaś pokój Louisa, okej. każdy może, ale w to drugie nie uwierzę.
- jak sobie chcesz, idę do swojego pokój. Ty śpisz w gościnnym, masz już tam swoje rzeczy.
- ale Alex..
- nie, idę spać. dobranoc.
Może zachowałam się niezbyt uprzejmie, ale na punkcie Louisa byłam przewrażliwiona. Znałam go dopiero niespełna dwie doby, ale zawrócił mi w głowie. Wiedziałam też, że Melody ma na jego punkcie fioła, więc jak się dowie, że ja coś do Louisa.. a jak Louis ją zobaczy, to mnie oleje. Przecież to logiczne. Zamknęłam pokój na klucz i usiadłam na łóżku. Na zegarku była 22, więc Louisa powinien być zaraz na skype, ale zaraz.. on nie zna mojego skype'a.
do Louis x
' masz mojego skype'a w ogóle? x '
od Louis x
' niee, dasz mi? x '
do Louis x
' alex_sybils call me xxx '

Po chwili w słuchawkach usłyszałam dźwięk nadchodzącego połączenia, odebrałam video. Louis znajdował się w jakimś małym, niezbyt jasnym pomieszczeniu. Pierwsze co padło mi na myśl, to szafa.
- dlaczego siedzisz w szafie?
- chciałem z Tobą pogadać sam, a z tymi debilami się nie da.
- wiesz że będzie słychać głosy w szafie i Cię znajdą?
- lepsza chwila prywatności niż nie posiadanie jej wcale, prawda?
- prawda. jak tam koncert?
- może być.
- może być? fani zawiedli.
- nie nie.. ale kogoś mi brakowało.
- rodziny?
- nie, Ciebie.
- żartowniś.
- jestem śmiertelnie poważny.
- widzę. kiedyś przyjdę na Wasz koncert.
- gramy za tydzień w Londynie.
- przyjdę z Mel.
- jaka ona jest?
- fajna, ładna. łap zdjęcie.
- ooooooooooooo .. ładna, ładna.
- tsa. dobra idę spać, cześć.
Czy to możliwe, że byłam zazdrosna o Louisa? Boże Alex co się z Tobą dzieje? Schowałam głowe pod poduszkę i po chwili zasnęłam.
szłam ciemną drogą. rozpoznawałam w tle głosy chłopaków, ojca.. wszyscy stali na cmentarzu. nad moim grobem. wołałam do nich, słyszałam tylko płacz i słowa Louisa ' już nigdy się nie dowiesz jak bardzo Cię kochałem. Przez te 75 dni, które z nami byłaś.. cały czas Cię kochałem. z dnia na dzień coraz bardziej.dawałaś mi powód do uśmiechu. nawet twoje kłótnie z Melody były śmieszne. teraz nie ma Ciebie ani jej. dlaczego wtedy pojechałaś na to lotnisko, dlaczego? och Alex. Tak bardzo bym chciał, abyś wróciła. Nigdy o Tobie niezapomnę, nigdy.
- ale Louis, ja tutaj jestem. halo.. słyszysz mnie?
Odpowiedziała mi głucha cisza. Tylko łzy, niespokojne oddechy. Pierwszy raz widziałam, aby mój ojciec płakał.
Obudziłam się cała zlana potem. Na zegarku widniała 11. Późno. Wstałam z łóżka z zamiarem przeproszenia Melody. Na moich drzwiach widniała kartka ' przepraszam.. ' uśmiechnęłam się sama do siebie, zeszłam na dół i zauważyłam krzątającą się po domu Melody, miała na uszach słuchawki, więc nawet mnie nie słyszała. Skoczyłam jej na plecy, a ona się przewróciła.. razem ze mną.
- Alex słoniu jeden! nie skacz po mnie, chcę jeszcze pożyć!
- chyba życie Ci nie miłe wielorybie.
- orka się odezwała.
- psami poszczuje.
- czołgiem przejadę.
- a chuj Ci w cycki.
- ee.. wolałabym bym w dupe hahahaha. już się nie gniewasz Alex?
- nieeeeee. świniaku Ty mój, chrum chrum. ( M. if u know what I mean, hahaha )
- dobra, to jedz śniadanie. ubierz się, w ogóle widać Ci cycki.
- zazdrościsz, phi. dobra no, a co potem?
- idziemy zwiedzać, pewnie też nie zwiedzałaś, więc.. masz 20 minut. ani minuty dłużej, go go go.
- klub gogo nie tutaj heuheu.
- ja pierdole, jesteś debilem.
- za to mnie kochasz.
- no chyba, hahaha.


Wygramoliłam z szafy mój właściwie ulubiony zestaw na chłodne dni, który kochałam nosić w Polsce. Miałam kilkanaście kolorów sweterków właśnie tego typu. Ponownie tego dnia rzęsy przeciągnęłam tuszem i zamaskowałam swój paskudny ryjek. Zbiegłam na dół, jednak Melody znajdowała się w kuchni. Usłyszałam tylko..
' tak Louis, wiem że Melody jest ładna. nie, nie.. po prostu mam lekką chrypę, nie martw się o mnie, widzimy się niedługo, paaaa! ' Udałam, że nie słyszałam tej rozmowy, ale od środka się gotowałam. Zaszłam Melody od tyłu, słyszałam, że nerwowo uderzała palcami o blat. Nie skomentowałam tego, ale jak Louis wieczorem zadzwoni, będę musiała udawać, że mam chrypkę. Jednak nie umiem się długo gniewać na Mel, muszę jej jakoś dać do zrozumienia, że zależy mi na Louisie, ale nie chcę zrobić tego w jakiś chamski sposób.
- idziemy?
- o, nie słyszałam jak weszłaś. jasne, ale jedziemy. taksówka już czeka.
- jakiś konkretny plan zwiedzenia?
- owszem. najpierw jedziemy pod big bena, potem pójdziemy do świata skittlesów i mmsów, potem London Eye a na sam koniec zakupy. Reszte będziemy kontynuować jutro, co Ty na to?
- pasuje, więc.. chodźmy.
Po kilku godzinach zwiedzenia i bezsensownego chodzenia po sklepach miałam dość. Ten telefon Melody do Louisa mnie trochę zdenerwował, ale starałam się tego nie pokazywać. Opadłam ze zmęczenia na kanapę w starbucksie, czekając aż Melody przyjdzie z naszym zamówieniem. Bawiłam się telefonem i przeglądałam głupie zdjęcia z Louisem i chłopakami, uśmiech sam wskakiwał na twarz jak widziałam roześmianą twarz marcheweczki.
- co się cieszysz?
- a nic, nic. tak sobie, haha. wiesz jak to ja.
- wiem wiem. jak się podobały zakupy?
- przecież kupiłam tylko koszulkę free kiss i dwie pary spodni,a  nie to co Ty.
- oj się czepiasz!
- ani trochę, ale już marzę o łóżku.
- hahaha, ja też.
- ej.. kto najbardziej podoba Ci się z 1D?
- ugh.. no wiesz. Louis.
- achh, tak myślałam.
- dlaczego pytasz?
- słyszałam Twoją rozmowę z nim, gdzie podałaś się za mnie.
- ja ..
- Ty co?
- przepraszam, po prostu..
- gdybyś trochę pomyślała, to byś zauważyła, że mnie i Louisa łączy coś więcej Mel.
- przecież zawsze wolałaś Harrego, nigdy nie leciałaś na Louisa, nigdy! Nawr jak był z Eleanor, której obie nienawidzimy. Zawsze tylko Harry to, Harry tamto, a teraz co?
- nic zupełnie nic. odechciało mi się tutaj siedzieć. ja wracam do domu, a Ty.. nie wiem.
- wracam też, chyba że nie chcesz, to zostanę tutaj.
- zaproponowałam Ci przyjazd, więc tutaj zostaniesz.
Tydzień później.
Często kłócę się z Melody. Z Louisem prawie nie rozmawiam, oni cały czas siedzą razem. Denerwują mnie tym, traktują mnie tak, jakbym nie istniała. Boli mnie to, ale nic nie mówię. Ojciec wyjechał na Florydę, proponował mi, abym jechała z nim, ale oczywiście odmówiłam. Całymi dniami przesiaduję w swoim pokoju. Wspominam stare, dobre czasy. Kiedyś z Melody tyle rozmawiałam, a teraz? Louis to , Louis tamto.
- Alex to ja, mogę wejść?
- jakie ja?
- Niall..
- jasne, wejdź.
- hej, co się dzieje? Czemu nie zejdziesz do nas na dół?
- a po co? dobrze się bawicie beze mnie.
- nie mów tak.
- mówię i co?
- powiesz co się dzieje?
- Niall .. ja już tak dłużej nie potrafię. Wszystko się sypie. Znowu. Myślałam, że przyjazd Melody jakoś pomoże, a on wszystko zepsuł.
- jak to? Przecież się dogadujecie.
- czy Ty słyszysz co mówisz?
- no może się kłócicie, ale..
- my się tylko kłócimy.
- chodzi o Louisa?
- dokładnie tak.
- co on ma do tego?
- Niall. ja go kocham, rozumiesz? kocham go jak nikogo innego. a on? szkoda gadać.
- wiesz co? olej to. pokaż, że się tym nie przejmujesz. pamiętaj, że na mnie, Liama, Zayna i Harrego możesz liczyć zawsze. O każdej porze dnia i nocy, a teraz się nie smuć. Ogarnij się i jedziesz z nami na koncert, wejdziesz z nami za kulisy, będziesz nas wspierać. Co do Louisa.. może jakoś z nim pogadaj?
- Nie ma jak. Melody jest ciągle z nim albo koło niego.
- Może porozmawiaj z nią? W końcu dzielicie pokój?
- haha, zabawny jesteś. Jak tylko 'zasnę' ona idzie po cichaczu do Louisa i rano znowu wraca.
- no coś Ty ?! Nawet nie wiedziałem. Porozmawiam z nim.. albo Harry.
- nie, Niall.. proszę. Niech to zostanie między nami.
- jasna sprawa siostrzyczko.
- jestem Twoją siostrą?
- a nie chcesz?
- chcę, chcę! Kocham Cię Niall..

Perspektywa Louisa.
Przechodziłem koło drzwi Alex. Usłyszałem, że ktoś u niej jest, Niall. Skrawek rozmowy, który rozbił mnie od środka. ' a nie chcesz? -chcę, chcę! Kocham Cię Niall..' czułem, że coś mnie rozwala od środka. Tak bardzo ją kochałem, nigdy nie kochałem nikogo bardziej. Myślałem, że Melody się nie myliła, ale jednak.. Ona kocha Nialla. Nie kocha mnie. Jak mogłem być taki głupi, nie rozumiem sam siebie. Może powinienem dać szanse Melody? Sam już nie wiem. Mam mentlik w głowie. Z bezradności znowu lecą mi łzy, ale nie mogę tego pokazać. Muszę uniknąć niewygodnych pytań.

„Ile razy my - zbyt pochopnie oceniamy innych? Osądzamy ich zachowanie, choć nie mamy pojęcia z czego ono tak naprawdę wynika. Nie zdajemy sobie sprawy z tego, że przyczyna tkwi zdecydowanie głębiej; nawet nie próbujemy tego zrozumieć, okazać choć odrobinę wsparcia, zapewnić, że jesteśmy przy tej osobie i zawsze - o każdej porze dnia i nocy - jesteśmy gotowi, by wysłuchać tego, co ma nam do powiedzenia.” Via http://amor-sin-memoria.blogspot.com

Oczywiście mam świadomość, że ten rozdział mi nie wyszedł, ale wszystko co jest niezbyt zrozumiałe wyjaśni się w piątym rozdziale, który właśnie piszę. Płacze, piszę i staram się rozmawiać z moją największą, najlepszą i najukochańszą fanką. Właśnie jej dedykuje ten rozdział. Jesteś.. ach. Sama wiesz jaka jesteś panienko Martyno, love u so much. :) x

środa, 3 października 2012

3.


Czas spędzony z chłopakami wydawał się taki krótki, a na zegarku widniała godzina 1.30. Pożegnałam się z nimi i udałam do siebie. Myślałam o wszystkim i o niczym. Co u moich znajomych, tych których poznałam w internecie? Najważniejsze. Co się dzieje u Melody? To ona była moim wsparciem, mogłam się do niej zwrócić ze wszystkim. Nigdy się nie spotkałyśmy, ale czułam, że jest moją przyjaciółką, nawet mogę powiedzieć, że jedyną. Nie odwróciła się ode mnie po tym wszystkim, dowiedziała się o mnie wszystkiego. Płakała razem ze mną. Mieć takiego kogoś to ogromny skarb. Nie wchodziłam do internetowego świata od równych dziesięciu dniu, tyle samo nie miałam włączonego polskiego telefonu. Numer Melody znałam na pamięć. Włożyłam angielską kartę do nowego telefonu, poczekałam aż się załaduje. Dostałam sms'a od ojca, od sieci i to by było na tyle. Wystukałam numer Melody, nacisnęłam zieloną słuchawkę, mając nadzieję, że jeszcze nie śpi, a nawet jeśli to ją obudzę. Pierwszy sygnał, drugi, trzeci, piąty.. pewnie śpi.
- hhhallo?
- Melody?
- takk, kto mówi?
- um.. Alex.
- ALEX? O MÓJ BOŻE, TY CHYBA CHCESZ ŻEBYM PADŁA NA ZAWAŁ. CO SIĘ Z TOBĄ DZIAŁO DZIEWCZYNO? NIE MAM Z TOBĄ KONTAKTU PONAD TYDZIEŃ, NIE ODZYWASZ SIĘ, NIE DZWONISZ. WIESZ JAK SIĘ MARTWIŁAM? MYŚLAŁAM, ŻE MATKA COŚ CI ZROBIŁA, BOŻE.
- spokojnie mała. nic mi nie jest, żyję, ale to nie jest rozmowa na telefon, więc..
- zaraz będę na skypie, czekaj na mnie.
Jak jej tutaj nie kochać? już jest poniedziałek prawie środek nocy, ale Melody rzuciła wszystko, aby ze mną porozmawiać. Uruchomiłam laptopa, którego dostałam od taty. Podłączyłam wszystko co potrrzebne, uruchomiłam skype. Melody już czekała, chwilę później rozległ się charakterystyczny dźwięk przychodzącej rozmowy. Kiknęłam niepewnie rozmowa video i oczekiwałam aż Melody pojawi się na ekranie. Byłam pewna, że ujrzę tą samą brunetkę, którą niemal codziennie widziałam na ekranie komputera, jednak na mojej twarzy pojawiło się zaskoczenie. Przede mną widniała zaspana twarz dziewczyny, która miała dość specyficzny kolor włosów. Podchodzący lekko pod fiolet, zdecydowanie dodawał je uroku. Przetarła oczy, ziewnęła i klasnęła w dłonie jak mała dziewczynka.
- nareszcie Cię widzę. co się z Tobą dzieje? co to za pomieszczenie, gdzie Ty jesteś?
- może jakieś ' cześć, jak dobrze Cię widzieć? '
- zaśmiałam się cicho. Cieszyłam się, że znowu widzę tę uradowną mordkę, która potrafiła mnie rozśmieszyć jak nikt inny. Była wyjątkowa, jedyna w swoim rodzaju. Zdecydowanie.
- jak dobrze Cię widzieć Alex, ale teraz czekam na jakieś wyjaśnienia. jestem na Ciebie potwornie zła, ugh. Jednak cieszę się, że nic Ci nie jest. Masz prawo głosu.
- wszystko jest dobrze, naprawdę. Nie ma mnie w Polsce..
- że co słucham?
- uszów nie myłaś czy masz korki w uszach?
- na jedno wychodzi.. jak nie ma Cię tu, to jesteś..
- tak, jestem w Londynie. u taty.
- ARE U FUCKIN KIDDING ME OR WHAT?
- nope. just believe and look.
- london eye? seriously?
- yup..
- oh my gash..
why? i miss u babe, i want see u.
- ugh. rozmawiajmy w naszym języku, ktoś jeszcze usłyszy iii.. wiesz.
- kto, kto?
- opowiem Ci potem. a poza tym to co u Ciebie?
- o nie, nie nie. mówimy o Tobie. jak jest u taty?
- nigdzie nie było mi lepiej, no może poza domem rodzinnym, jak dziadkowie żyli, ale tutaj nie jest źle. cieszę się, że mogę z nim być, rozmawiać, mieszkać.. w prawdzie dzisiaj pojechał na jakieś ważne spotkanie i wróci za kilka dni, ale nie zostałam sama, więc jest dobrze.
- z kim zostałaś?
- aaa tam. nie ma o czym mówić. to co u Ciebie?
- nudze się, nie dostałam się na studia, ale jakoś się tym nie przejełam, nie wiem co będzie dalej.
- przyjedź do mnie.
- no już pewnie, a spać będę pod mostem..
- nie. tutaj jest dużo miejsca, naprawdę..
- Alex, wiesz ze od zawsze chciałam się z Tobą spotkać. Zżyłam się z Tobą jak z nikim innym z tego internetowego świata, ale jak to sobie wyobrażasz? Przyjadę i będę siedzieć na głowie Twojego ojca?
- na pewno się ucieszy, że w Polsce miałam kogoś, na kogo zawsze mogłam liczyć. Nie daj się zbyt długo prosić..
- przemyślę to, a tak poza tym.. wchodziłaś na twittera od dzisiejszego ranka?
- nie, a dlaczego miałam wejść? przecież dodałam tego tweeta i to tyle..
- ktoś Cię reetweetował, a potem była cała masa tego.
- Harry? a to wiem.
- Harry? Cała piątka patafianie. Mówisz o tym tak spokojnie, a przecież to było marzenie Twojego życia. Pamiętasz jak zawsze planowałyśmy, że jak ich spotkamy, to poprosimy o follow back, że pokażemy jak miłe są Polskie fanki?
- wszystko może się jeszcze zdarzyć. tylko przyjedź..
- możemy się umówić, że przyjadę na cały wrzesień, a później się zobaczy?
- TAK TAK TAK TAK TAK TAAAAAAAAAAAAK !!!!
- nie krzycz tak, proszę. to teraz patrz jak rezerwuje bilet.
- patrze i widzę. tęskniłam Mel.
- ja za Tobą też patafianie durny. jeszcze raz wywiniesz mi taki numer, to chyba powiesze Cię za sutki i będę strzelać do Ciebie z łuku, ugh.
- też Cię kocham młoda.
- jestem starsza od Ciebie o całe 2 miesiące, więc nie pyskuj.
- spadaj na drzewo..
- no i dobra.. ej mam plan. przecież Ty masz osiemnastkę 29 września, o cie kurwa mac. trzeba coś Ci ogarnąć.
- spróbuj tylko, a dostaniesz po łbie, a potem będziesz pływać na słońcu.
- tam nie ma wody.
- jest lawa, popływasz sobie.
- jaka kurwa lawa?
- zapytaj sie lawy jaka jest, będziesz miała odpowiedź.
- ale ty jesteś pojebana, boże.
- mądrzejsza nie jesteś.
- aaaaaaaa weź, szkoda mi słów.
- właśnie powiedziałaś kilka, to nie mów, że Ci szkoda.
- hahahahaha. chuj niemyty. mam samolot jutro o 13, bądź po mnie o 16 na Heathrow. Idę spać, kocham Cię. Myśl o mnie, szykuj mi łoże, kwiaty i świece.
- dam Ci glizde, wystarczy.. i tak będę za uprzejma. paaaaaa !
Nasze rozmowy za każdym razem tak wyglądały. Po tym co mi powiedziała chyba nie zasnę. W sumie po co spać, jak można zrobić coś pożytecznego. 

Przejrzałam Twittera wzdłuż i wszerz, nic ciekawego się nie działo. Pojwiły się pytania jak to zrobiłam, że cała piątka mnie followuje na twittrze, zaczęłam się śmiać, ale w miarę cicho, bo na zegarku widniała 6.35, więc dzieciarnia jeszcze śpi. Nie spałam w ogóle, a czułam się wypoczęta. Zrezygnowałam ze ślęczenia przed komputerem, sięgnęłam po polski telefon. Uruchomiłam go, chociaż się bałam. Pokazała mi sie informacja, że mam 13 smsów od ' mama hehehehe.. ' oraz 747474747 od ' Mel <3 ' od Mel usunęłam wszystko, bo już wie co się dzieje. Czas na teatrzyk z mamą, wszystkie smsy o podobnej treści, tylko ostatni był conajmniej dziwny ' spróbuj kurwo wrócić z brzuchem to Cie zabije. MAMA' hahahahahaha.. śmiać się a może płakać? Odpisałam jej ' nie wrócę, do zobaczenia.. nigdy. całuski. :))' połamałam polską kartę, wrzuciłam do śmieci, a telefon poszłam zatopić w wannie, a następnie wyrzucić do śmietnika. Wyjęłam z szafy czarne legginy, biały top i sweterek z amerykańksą flagą. Zamknęłam się w łazience na dobrą godziną. Z włosów zrobiłam luźnego koka, pozostawiając kilka wolnych pasm, nałożyłam na głowę czarną bandamkę, zaciągnęłam rzęsy tuszem i mogłam pokazać się światłu dziennemu. Gdy wyszłam z łazienki na zegarku widniała godzina 9.30. Koniec spania dla wszystkich, nie ma tak dobrze. Wyszłam po cichu z pokoju zabierając ze sobą gwizdek, który dostałam kiedyś od dziadka. Pootwierałam każde drzwi na piętrze, zaczęłam gwizdać z całej siły. Po niespełna 5 sekundach cała piątka wyleciała ze swoich pokoi krzycząc, że się pali, a Niall się darł, że musi uratować jedzenie. Ja w tym czasie zwijałam się na podłodze ze śmiechu, usłyszałam głośny warkot dochodzący z ust Tomlinsona. Słyszałam jego ciche, ale zdecydowane kroki. Nagle znalazłam się w powietrzu, przewieszona przez ramię Tomlinsona. Zniknęliśmy za drzwiami jego sypialni, a na odchodne Louis powiedział, że się mną zajmie. Usłyszałam stłumione śmiechy chłopaków, którzy życzyli mi powodzenia. Louis położył mnie delikatnie na swoim łóżku, na twarzy miał wymalowaną złość. Mierzył mnie z góry do dołu, skuliłam nogi i patrzyłam na niego w taki sam sposób. W pewnym momencie oboje wybuchnęliśmy niepochamowanym śmiechem.
- to co zrobiłaś nie było fajne, ale bardzo Cię lubię, więc Ci wybaczam?
- wczoraj waliłeś komplementami, dzisiaj stwierdasz, że bardzo mnie lubisz.. wiesz pomyślę, że się we mnie zakochałeś Tomlinson.
- hohohoho. nie pochlebiaj sobie Evans.
- Sybils, miło mi.
- oj boże, czepiasz się.
- no a co? nie mogę.
- nie.
- tak.
- nie.
- tak.
- nie.
- taak.. aaaaa przestań, proszę. nie gilgocz, proszę,.. już nie będę. nie będę się kłócić, będę dla Ciebie miła.
- przestanę, ale pod jednym warunkiem.
- zrobię wszystko.
- dostanę buziaka, o tuuuu..
- jasne.
Już chciałam pocałować Louisa w policzek, ale ten odwrócił głowę i pocałowałam go w same usta. On przycisnął mnie do siebie, a ja się nie opierałam. Trwaliśmy chwilę w dość nietypowym, ale jakże romantycznym pocałunku. Odsunęłam się od niego, bo zabrakło mi powietrza. Louis w tym czasie oblizał śmiesznie usta i uśmiechnął się najszerzej jak się da.
- nie wiedziałem, że tak dobrze całujesz.
- udało Ci się tym razem, więcej sie nie nabiorę.
- aż tak źle całuje? nie ugryzłem Cię, nie uderzyłem zębem, nie wiem co zrobiłem źle.
- jesteś w tym cholernie dobry Tomlinson, ale co powie na to mój ojciec, chłopaki? poza tym nie znamy się zbyt dobrze.
- jestem Louis William Tomlinson, pochodzę z Doncaster. Mam cztery młodsze siostry, moi rodzice się rozwiedli, więc mieszkaliśmy tylko z mamą. Poszedłem na casting do x-factora, w którym połączono mnie z tą bandą debili. potem Londyn, kariera, zmiana menedżera na Marka.. poznanie Ciebie. taki tam skrót mojego życia. Lubię marchewki i uśmiechnięte dziewczyny.
- bajerant jesteś Tomlinson.. i masz fajna usta.

Wstałam z jego łóżka i chciałam udać się do drzwi, ale Louis zagrodził mi drogę. Zrobił minę kota ze shreka i nie mogłam mu się oprzeć, zbliżyłam się, aby go pocałować, w momencie gdy zamknął oczy wyleciałam szybko z pokoju i zaczęłam się głośno śmiać, na odchodne krzyknęłam ' nie ze mną te numery kochanie!' i zbiegłam na dół. Schowałam się za Liamem, słyszałam krzyki Tomlinsona, że mnie dopadnie. Liam się na mnie dziwnie spojrzał, opowiedziałam mu całą sytuację, on zaczął się śmiać i przybił mi piąteczke, bo ktoś w końcu utarł nos Tomlinsonowi, a nawiasem mówiąc bardzo śliczny nos. Umknęłam do kuchni, gdyż mój żołądek domagał się jedzenia. W kuchni siedział mój ojciec popijąc kawę.
- cześć tato, kiedy wróciłeś?
- rano, ale nie chciałem Cię budzić, więc siedziałem w gabinecie. jak się spało?
- nie spałam w ogóle, rozmawiałam z Melody na skypie.. i jest sprawa do Ciebie.
- stało się coś?
- nie nie , ale powiedziałam Melody, że może do mnie przyjechać, ale z Tobą tego nie uzgodniłam i wiesz..
- spokojnie, to także Twój dom. Na ile?
- na miesiąc na razie, a potem się zobaczy.. pierwszy raz się z nią spotkam.
- jak to?
- znamy się kilka miesięcy, ale ze skype. Często rozmawiałyśmy, w sumie codziennie, była moją podpora, mogłam jej wszystko powiedzieć.
- twoi przyjaciele są także moimi przyjaciółmi.
- mam jeszcze jedną prośbę.
- jaką?
- mógłbyś chłopakom zoorganizować dzień tak, aby przed północą nie pokazywali się tutaj?
- chciałabym spędzić trochę czasu z Melody, a ona nie wie że mieszkam pod jednym dachem z One Direction, chcę aby się dowiedziała w odpowiednim czasie..
- w sumie my dzisiaj wyjeżdżamy na 3 dni. Dzisiaj wieczorem mają koncert w Manchesterze, jutro w Glasgow, a pojutrze w Bradford, więc wracamy dopiero w piątek, także macie dom dla siebie. Tutaj masz klucze, swoją własną kartę. Widziałem, że przyjechałaś z jedną walizką, więc leć na zakupy, jakby coś się działo to dzwoń.
- ajajajaja. dobrze się składa, dziękuję tato.
- jasna sprawa, to widzimy się w piątek, zabieram już dzieciaki i jedziemy, do piątku mała.
Pstryknął mnie w nos, przytulił i się oddalił. Mam 3 dni, aby uświadomić Melody, że będzie mieszkała pod jednym dachem z One Direction. Dość trudne zadanie, bo ona jest wielką fanką, ale mam nadzieję, że nie będę mdlała za każdym razem ani piszczała, bo narobi mi tylko wstydu przy nich.
Pożegnałam się z chłopakami, a Louisowi wręczyłam karteczkę, gdzie był zapisany mój numer telefon z dopiskiem ‘ zadzwoń kocie, mrrr. ‘ oczywiście sobie żartowałam z tym kotem, mam nadzieję, że skumał żart, bo jak nie to rozpocznie się sielanka, a jak ojciec się dowie to chyba zabije nas oboje. Ugh. Jest 11. Spać nie będę, a sama w tym wielkim domu też nie mam zamiaru siedzieć. Mój telefon rozdzwonił się jak oszalały, a na telefonu widniało zdjęcie Melody.
- hellllllllo?
- słuchaj, bo już jestem na lotnisku.
- co, jak to?
- znalazłam wcześniejszy. Podasz mi adres i przyjadę?
- **** zapisałaś?
- na pewno 11?
- tak, na pewno. Będę czekać przed domem, do zobaczenia.
Skakałam ze szczęścia. W końcu zobaczę Melody w całości, będę mogła ją przytulić i wyściskać. W domu wszystkie zdjęcia chłopaków pochowałam. Sypialnie w miarę szczelnie zamknęłam. Mam nadzieję, że niczego nie pominęłam, nie chcę się zacząć tłumaczyć zbyt wcześnie. Naciągnęłam na nogi trampki, nie wiem czyje, ale podejrzewam, że Louisa, bo widać, że ich właściciel nie nosi skarpetek tak samo jak ja. Wyszłam przed dom w momencie, gdy zatrzymała się taksówka. Padało, ale to nic nowego. Wyszłam do bramki z parasolem. Miała ze sobą dwie wielkie walizki, cała Melody. Rozejrzała się nieśmiało, jakby nie wiedziała czy dobrze trafiła. Spojrzała na mnie ze zdziwieniem, pewnie nie spodziewała się takiego brzydala jak ja.
- Alex? To Ty?
- no nie, Louis Tomlinson w kapciach.
- ha ha ha .. śmieszna jesteś.
- Meeeeeeeeeeeeeelody, no chodź się przywitać, może?
- jezu, Alex.. jesteś ładniejsza niż myślałam. Tak bardzo się cieszę, że..
- hej hej, ale nie płacz. Chodźmy do środka, bo jest zimno.
Nie pamiętam ile czasu się witałyśmy, ale Melody była cała zalana łzami, nie potrafiła się uspokoić. Zazwyczaj to ja byłam tutaj od płakania, ale role się odwróciły. Cholernie się cieszyłam, że miałam ją w końcu tutaj. 


Melody Santez - pół polka/pół hiszpanka. Jednak czuję się jak brytyjka. Z Alex zawsze rozmawia po angielsku, przyzwyczajenie. Jest pogodną i miłą osobą. Rzadko kiedy się smuci, ale jeżeli dochodzi do takiej sytuacji, to musi mieć poważny problem. Nie potrafi przyznać się do tego, że Alex zmieniła jej życie na lepsze. Oszukała ją w kilku kwestiach, ale tylko dla jej dobra. Czy Alex jej to wybaczy? 

wtorek, 2 października 2012

2.


wszystko jest takie niewyraźne. czuję się dziwnie, jakbym była operatorem w jakimś nędznym filmie. w głowie słyszę głosy, których nigdy w życiu nie słyszałam. imiona, którę kojarzę. Alexandro przecież to tylko sen, twój umysł nie chce z tobą współpracować. wysil się bardziej, może zrozumiesz coś więcej. przecież to ten sam sen co kiedyś. tylko bardziej wyraźny, wiesz kto jest kim. wysil swój umysł, jesteś na to gotowa. wtedy zrozumiesz wszystko, co spotkało Cię w życiu. wszystko co złe odejdzie w niepamięć, ona sobie przypomni, ale ktoś da jej do zrozumienia, że nie chcesz jej znać. kto?
Gwałtowanie usiadłam na łóżku. Było mi gorąco, a zarazem zimno. Mam dziwne sny, wracają do mnie co jakiś czas. Nie rozumiem ich. Wzięłam do ręki telefon, aby sprawdzić która godzina. Widniała 10:37, ale sobie pospałam. Niby tylko kilka godzin, ale się wyspałam. Chyba angielski klimat dobrze na mnie wpływa. Po omacku poszłam do łazienki, wzięłam długą, ale przede wszystkim odprężająca kąpiel. Rozczesałam swoje długie blond włosy, podsuszyłam je. Pierwszy raz nie prostowałam włosów, pozostawiłam lekkie fale. Miałam ochotę na jakąś zmianę. Z walizki wyjęłam czerwone spodnie, koszulkę w biało-grantowe paski i świeżą bieliznę. Na nogi wciągnęłam grube skarpety - nienawidziłam kapci, skarpet też nie, ale wolałam to niż obskórne kapcie, w których zbierają się bakterie i inne tego typu ustrojstwa. Spojrzałam ostatni raz w lustro, wzięłam kilka głębokich oddechów, niepewnie wyszłam ze swojego pokoju. Jak najciszej schodziłam po schodach, kątem oka zauważyłam, że tata siedzi w kuchni i z kimś rozmawia na skype. Postanowiłam podsłuchać, wiem że to nie wypada, ale.. no nie ma żadnego ale.
- nawet za Wami nie tęsknie, w domu czeka na Was miła niespodzianka.
- jaka, jaka? kupiłeś marchewki?
- Tomlinson opanuj się, Mark chce nam coś powiedzieć, a Ty jak zawsze te marchewki. ugh
.
- odezwał się kociarz obsikany, cicho już.
-tacy dorośli, a zachowują się jak dzieci. przyjechała moja córka.
- co?! Alexandra jest w Londynie? ale jak to? dlatego dałeś nam wolne?!
- nie. Dla mnie to był pozytywny szok, nie wiedziałem, że przyjedzie, że kiedykolwiek ją zobaczę.
- to wracamy szybciej, prawda Styles?
- no jasne, zgarniemy chłopaków po drodze.
- Niall będzie za 30 minut, więc na Was też czekam. Do zobaczenia!
Pozytywny szok, zrobiło mi się miło na serduszku, a na mojej twarzy zagościł szczery uśmiech. Korzystając z okazji, że tata siedział do mnie tyłem, podeszłam do niego na palcach. Przytuliłam i cmoknęłam w policzek.
- Alex, wstałaś już. Wcześnie.
- wyspałam się już. dlaczego Louis myślał, że masz dla niego marchewki?
- słyszałaś rozmowę?
- tylko kilka ostatnich zdań, przepraszam.
- nie przepraszaj, często z nimi rozmawiam na skypie, jak są u swoich rodzin. za chwilę bedzie Niall, a reszta w ciągu 2-3 godzin.
- umm.. to dobrze, poznam ich.
- chyba nie chcesz mi powiedzieć, że się wstydzisz?
- nnnie.. nie, nie wstydzę się ich.
- rumienisz się mała!
- tato!
- nawet nie wiesz jak miło słyszeć słowo tato od córki, której nie widziało się prawie 13 lat.
- tato tato tato taaaaaato!
- dobra dobra. mów lepiej co się działo przez te wszystkie lata.
- nie wiem czy zdążę opowiedzieć Ci wszystko w 30 minut, ale mogę powiedzieć wszystko co ważne, a pominąć najmniej ważne szczegóły.
- nie nie, mówisz wszystko. pójdziemy do mojego gabinetu, tam nikt nie będzie nam przeszkadzać.
- nie chodzi o to.. pewnie chłopcy też będą chcieli wiedzieć o mnie wszystko, ale dobrze. opowiem Ci.
- zamieniam się w słuch.
- dobrze wiesz że nigdy z mamą nie miałam dobrych kontaktów, w ogóle z nią ich nie miałam. Dziadkowie byli moją jedyną rodziną. Gdy w 2004 roku wujek zmarł, zaczęły się problemy. U dziadka wykryli nowotwór, rok później miał operację, a w tym samym czasie, ktoś kto był dla mnie ważny, bardzo ważny zginął w wypadku samochodowym. Przez 2 miesiące nie odzywałam się do nikogo, zamknęłam się w sobie, codziennie chodziłam na cmentarz, ale nie mogłam tak dalej. Zaczęłam chodzić do psychologa, pomogło. Przez kolejne 5 lat było wspaniale, naprawdę. Poznałam mnóstwo ludzi, jednak w momencie, gdy dziadek usłyszał wyrok, że to już koniec, nie wiedziałam, co będzie dalej. Załamałałam się. Modliłam się o to, aby przeżył. Pod koniec 2010 roku trafił do hospicjum, w lutym wypisał sie na własne żądanie, jednak w połowie kwietnia znowu tam trafił. Przychodziłam do niego codziennie, siedziałam godzinami. Zawaliłam szkołę, ale miałam to gdzieś. On był dla mnie najważniejszy. Właśnie tak minęło 29 dni, w niedziele 23 maja nie poszłam do niego, bo chciałam w poniedziałek pójść do szkoły, aby zdać referat. Uczyłam się w domu. Nie mogłam zasnąć. O godzinie 1 w nocy dostałam telefon ' przykro mi, ale pan Henryk nie żyje. Zmarł 10 minut temu ' powiedziałam o tym babci, tak jak stałam wybiegłam z domu. Biegłam ile sił w nogach przez całe miasto, dostałam się do hospicjum. Wpuściły mnie, chociaż nie powinny. Zasiadłam za drzwiami, gdzie przez 2h zwłoki czekały na transport. Lezał na metalowym łóżku, obok była zapalona świeczka. Przytuliłam się do niego, czułam jak jeszcze krew pulsuje, jednak on już nie żył. Nie oddychał. Na jego twarzy cały czas widniał uśmiech. Moje oczy były zaszklone, nie wiem ile czasu tam siedziałam, ale gdy przyjechał transport zaczęłam krzyczeć, że mają go zostawić, on się za chwile obudzi, tylko sobie żartuje. Nie pamiętam co się działo dalej, na drugi dzień obudziłam się w domu. Ubrana w to samo co wcześniej, miałam podkrążone oczy. W dniu pogrzebu załamałam się totalnie, pogrzeb się przedłużył przeze mnie, przez dobrą godzinę nie chciałam się zgodzić na to, aby zamknęli trumnę. Siedziałam przy nim. Był już zimny, ale do mnie to nie docierało. Wyszłam stamtąd z pomocą kolegi, inaczej nie dałabym rady, a co dalej? Wpadłam w towarzystwo ćpunów, alkoholików. Chciałam popełnić samobójstwo, nawet dwa razy, ale nie udało mi się. Za pierwszym razem znalazł mnie sąsiad, za drugim kolega. Gdy wróciłam do domu znalazłam babcie - martwą. Wtedy dowiedziałam się prawdy o testamencie, dostałam wszystko na co dziadkowie pracowali całe życie. Wtedy zaczął się koszmar z matką, nie miałam siły dalej z nią walczyć. Stchórzyłam, uciekłam. Oto jestem. Taka moja historia.
- nigdy więcej nie pozwolę, aby Twoja pseudo matka traktowała Cię jak śmiecia, jak wyrzutka. Nigdy więcej nie spróbujesz nawet się zabić, rozumiesz? Masz tutaj rodzinę, masz mnie. Masz Kennego, masz Harrego, Louisa, Zayna, Liama i Nialla. Na pewno się polubicie.
Zaciągnęłam nosem i poczułam ponownie słony płyn na policzkach, nie opierałam się łzom. Może właśnie tego potrzebowałam? Poczułam, że tata mnie przytula. Dawno nie czułam się tak dobrze, w końcu ktoś mnie zaakceptował.
- dziękuję tato. pójdę się ogarnąć, nie chcę źle wyjść na tle bożyszczy nastolatek.
- nie wyglądasz źle, naprawdę.
- wiem swoje. jestem brzydka i gruba, niestety.
- nie jesteś brzydka ani gruba Alex.
- skoro nie Ty to powiedziałeś, to..
- jestem tutaj. Niall jestem, miło mi Cię poznać.
- długo tutaj stoisz?
- wszedłem w momencie, gdy powiedziałaś, że jesteś brzydka i gruba.
- ach, rozumiem. to ja już pójdę.
Perspektywa Nialla.
Gdy wyszedłem z taksówki poczułem ostry chłód na policzkach. Mieliśmy wrzesień, robiło się chłodniej, ale przyzwycziłem się do tego. Harry napisał, że Alex przyjechała do Londynu. Dużo o niej słyszeliśmy, widzieliśmy jej zdjęcia za czasów dzieciaka, a teraz? Nie miałem pojęcia jak wygląda. Jednak cieszyłem się szczęściem Marka, że w końcu los się do niego uśmiechnął, że jego najstarsza córka będzie z nim. Jest w wieku Harrego, więc nie ma między nami prawie żadnej różnicy wiekowej. Gdy wszedłem do domu usłyszałem szmer rozmowy dochodzącej z kuchni, położyłam torbę na podłodze i poszedłem w kierunku kuchni.
- wiem swoje. jestem brzydka i gruba, niestety.
- nie jesteś brzydka ani gruba Alex. ( wymsknęło się z moich ust, nie wiedziałem, jak dziewczyna zareaguje, szczerze? Bałem się jej reakcji. Nawet jej nie poznałem, a już wychodzę z jakimś tekstem, ale w końcu jestem Niall Horan. Mam nadzieję, że mnie nie zje. )
- skoro nie Ty to powiedziałeś, to..
- jestem tutaj. Niall jestem, miło mi Cię poznać. - zrobiło mi sie gorąco. w momencie gdy się odwróciła zobaczyłem jej piękne zielone oczy, które pod światło były lekko niebieskawe. Na jej twarzy widniał lekki uśmiech, a na polikach miała zaczerwienienie. Zarumieniła się.
- długo tutaj stoisz?
- wszedłem w momencie, gdy powiedziałaś, że jesteś brzydka i gruba.
- ach, rozumiem. to ja już pójdę.
Chciałem coś powiedzieć, ale Mark uciszył mnie gestem dłoni. Wyszła z kuchni wymijając mnie w progu, pobiegła szybko na górę. Prawię się przewróciła, ale utrzymała równowagę. Przeniosłem wzrok na Marka, który szeroko się do mnie uśmiechał.
- o co chodzi? wpadłem w złym momencie?
- mieliśmy poważną rozmowę, trochę się speszyła, ale zaraz zejdzie. poszła się przebrać. jak tam Greg, rodzice?
- bardzo dobrze, mama się cieszyła, że chociaż na chwilę przyjechałem, ale dobrze wrócić do Londynu, do Was.
- najważniejsze, że już jesteś. Słuchaj, ja będę musiała zaraz wyjść. Kenny czeka na lotnisku na chłopaków, także poradzisz sobie sam. Jedzenie masz w lodówce i błagam. Sprzątnijcie w pokojach, nie idzie drzwi otworzyć! Tylko Liam ma porządek.
- dobra dobra, sprzątniemy.
- to do wieczora, cześć Niall.
Kiwnąłem głową do Marka, poszedłem po swoją torbę i udałem się na górę. Gdy przechodziłem obok pokoju Alex usłyszałem jej melodyjny głos. Śpiewała naszą piosenkę One Thing, chciałem wejść, ale wolałem nie naruszać jej prywatność. Zamknąłem się w swoim pokoju i zabrałem się sprzątniecie, jednak nie wiedziałem w co mam włożyć ręcę. Wpechnąłem wszystko do gardeorby, do kosza powkładałem puste opakowania po nuttelli, chipsach i innych batonikach. Odświeżyłem się po podróży, zajrzałem co się dzieje na twitterze, dodałem tweeta ' hello London! xxxx ' odnalazłem profil Alex na twitterze, ostatni wpis był sprzed kilku minut ' wtopa pierwszego dnia znajomości, brawo Alex. :) ' zaśmiałem się pod nosem, retweetowałem jej wpis i zamknąłem laptopa. Wyszedłem ze swojego pokoju, a na korytarzu spotkałem Alex.
Perspektywa Alex.
Brawo. Siara pierwszego dnia, ale nie moja wina, że widzę w sobie same kompleksy. Poprawiłam makijaż, włosy upiełam w luźnego kłosa. Teraz byłam gotowa na normalne przywitanie się z Niallem, jeżeli w ogóle można mnie nazwać normalną osobą. Wzięłam kolejny tego dnia głęboki oddech, otworzyłam drzwi od pokoju i wyszłam na korytarz. Spojrzałam w bok i ujrzałam Nialla. Nie wiedziałam jak mam się zachować. Zamknęłam drzwi od pokoju, skierowałam wzrok w jeg stronę.
- Niall przepraszam za swoje zachowanie, ale miałam z tatą trudną rozmowę i nie chciałam się pokazać cała zapłakana. Jestem Alexandra, miło mi Cię poznać. Możesz mówić do mnie jak chcesz.
- hey, nie masz za co przepraszać. moje imię już znasz, ale bardzo miło mi Cię poznać i cieszę się, że będzie w naszym towarzystwie jakaś dziewczyna, bo wiesz.. z tymi debilami czasami bywa ciężko.
- jestem na bieżąco z informacjami o was.
- fanka?
- w pewnym sensie tak.
- co oznacza w pewnym sensie?
- nie krzyknęłam na Twój widok, nie lecę do Ciebie z aparatem, nie rzucam się na Ciebie. Po prostu lubię Waszą muzykę, wasze teksty dodają mi siły i powodują, że się uśmiecham. A wasze głosy są nieziemskie.
- dziękuję w imieniu swoim jak i chłopaków. Nie wiem jak Ty, ale jestem głodny. Zejdziesz ze mną na dół? Pogadamy, nie zjem Cię. Nie będę zadawać niewygodnych pytań.
- idziemy na dół. Z czasem opowiem Wam swoją historię, obiecuję.
Z Niallem rozmawiałam prawie 3h, właściwie to on mówił, a ja cały czas się śmiałam. Opowiadał mi historie, który nigdy nie ujrzały światła dziennego. Przerwał nam dźwięk telefonu Nialla, który właściwie był do mnie. Dzwonił ojciec powiedzieć, że na górze mam telefon i nowy numer, abym go uruchomiła, bo chce być ze mną w kontakcie. Ojciec jest jedyną żyjącą osobą, która się o mnie troszczyła.
Kolejną osobą, która nam przerwała był ktoś, kto natrętnie dzwonił do drzwi. Niall jadł coś, znowu, więc musiałam otworzyć drzwi. W myślach przeklinałam, że komuś się nudzi. Otworzyłam drzwi z impetem, a na podłogę upadł nie kto inny jak Harry Styles. Zaczęłam się głośno śmiać, gdy Niall mnie usłyszał przyszedł i także parsknął śmiechem. Harry Edward Styles leżał plackiem na podłodze i nie miał zamiaru się ruszyć, Louis na niego skoczył, a w jego ślady poszli Niall i Zayn, tylko Liam ustał w drzwiach, złapał się za głowę i wyminął ludzką kanapkę.
- przepraszam Cię za nich, oni zawsze się wygłupiają. Jestem Liam.
- Alex, miło mi.
- mi też, w końcu możemy Cię poznać.
- też się cieszę.
- osły, może się przywitacie z Alex?
- a no tak. Jestem Louis, ten.. ej! Jesteś ubrana tak samo jak ja!
- rzeczywiście, zapomniałam, że kochasz paski i kolorowe spodnie.
- no wiesz Ty co! Nie pozwoliłem Ci nosić tego co ja, phi.. ale ładnie w tym wyglądasz, więc możesz.
- tss… tłuszcz się wylewa, ale dzięki Louis.
- co Ci się wylewa i gdzie?
- nie widzisz?
- widzę skórę, kości i czerwone policzki, ot co! Na dodatek śliczną twarzyczkę, więc nie gadaj mi tu.
- dobra dobra.
- widać, że Markowe spłodzenie, marudna i kłótliwa, jezu.
- dzięki, naprawdę mnie pocieszyłeś i uznam to za komplement.
- haaalo.. my też tu jesteśmy.
- toć wiem !
- nie dość, że się tak samo ubierają to mówią to samo, w tym samym czasie. Przeznaczenie jakieś?
- nie bądź zazdrosny loczek, a to jest właśnie Harry. Ten czarny to Zayn, więc już nas znasz.
- hahahahaha. Czarny, hahahahaha. On nie jest czarny, jest innej karnacji i bardzo przystojny, prawda Zayn?
- chociaż ktoś mnie rozumie!
- poczekajcie tutaj chwilę, mam coś dla Was.
Pobiegłam na górę do swojego pokoju, miałam nadzieję, że kiedyś ich spotkam. Przywiozłam dla nich z Polski pamiątki. Wzięłam pięć drobiazgów i zeszłam na dół.
- tutaj coś dla Zayna, mam nadzieję, że się spodoba. Niall specjalnie dla Ciebie kilka polskich przepisów w Twoim języku, Harry dla Ciebie kot z latającą główką, Liam dla Ciebie książka ‘ jak wytrzymać z dziećmi’ oraz rysunek Ciebie jako taty i ich jako dzieci, a dla Louisa .. tadam! Marchewka ubrana w koszulkę paski.
- dostajemy mnóstwo prezentów, ale te są wyjątkowe. Dziękujemy Alex.
- nie ma za co chłopaki, naprawdę nie ma za co. Dla mnie to czysta przyjemność. Rozpakujcie się, a ja zrobię Wam coś pysznego do jedzenia, nie jestem taka codziennie, więc korzystajcie.
Rozbiegli się po swoich pokojach, nawet Niall. Zabrałam się za robienie sama nie wiem czego, padło na szybkie babeczki oraz mój popisowy numer spaghetti z tajemniczym składnikiem ( oczywiście jest nim cyjanek HEHEHEH. A tak na serio, to coś, co bardzo ładnie pachnie, a jeszcze lepiej smakuje. ) Wszystko co dzisiaj się wydarzyło było takie typowo rodzinne, nie pomyślałabym, że mogłabym być w takich dobrych stosunkach z tatą, móc poznać One Direction, a nawet z nimi zamieszkać. W prawdziwym świecie to fikcja. Totalna fikcja, a tutaj? Wszystko się dzieje naprawdę. Moje życie się układa, ale znając życie, to zaraz wszystko runie. Wiem to. Jestem przewidywalna. 

piątek, 28 września 2012

1.


Już jutro nadejdzie ten dzień , kiedy wyjadę do Londynu, a co teraz? Siedzę na cmentarzu, rozmawiam z dziadkami, wujkiem. Całą trójka, która była dla mnie cholernie ważna jest już dwa metry pod ziemią, położyłabym się obok nich i tak nikt by mnie nie zauważył, jestem jak duch. Ludzie mnie nie widzą, nie słyszą. Nie istnieję, chociaż jestem. To takie przytłaczające. Mnóstwo ludzi przechodzi obok, nikt się nie przejmuje, że rozmawiam sama ze sobą, mając cholerną nadzieję, że oni jednak mnie słyszą. Może do mnie mówią, a ja nie wiem, w którą stronę powinnam patrzeć? Może właśnie ten pan z grabiami jest jakimś znakiem od nich? Jestem chora, chora z tęsknoty za szczęściem, za ich uśmiechem. Za najlepszą na świecie drożdżówką, za graniem z dziadkiem w warcaby, spacerami po parku, bajkami o chałabałach, które tak naprawdę nigdy nie istniały, zostały stworzone specjalnie dla mnie, aby na mojej twarzy gościł szczery uśmiech. Co mi teraz zostało? Tylko i wyłącznie wspomnienia i nienawiść ze strony matki. Nie moja wina, że właśnie taka była wola dziadków, nie miałam na to żadnego wpływu, nie prosiłam się o to wszystko. Prosiłam tylko o spokój, jednak w tym miejscu go nie zastanę, muszę wyjechać. Boję się, ale to jest jedyne wyjście. Może tam spotkam swojego ojca? Znam go tylko ze starych zdjęć, mam tylko jego wojskowy mundur, kartki, które wysyłał na każde moje urodziny i kilka prezentów. Jedne droższe, drugie bardziej okazalsze. Jednak nigdy nie przyjechał, wiem że Ona to utrudniała, ale co mogła mieć do gadania, skoro zostawiła mnie, gdy miałam 3 lata? Każdy jego list zatrzymałam, w ostatnim napisał, że nadal mieszka w Londynie, że w każdej chwili mogę do niego przyjechać, że zrobi wszystko, abym była uśmiechnięta. Jednak nie wie że dziadkowie nie żyją, że zostałam sama. Co mam zrobić? Pojechać pod jego dom, zapukać i powiedzieć ' no to jestem ? ' .. przecież to jest bez sensu, wyjdę na idiotkę.
Na moich policzkach poczułam słony płyn, przez to wszystko nawet nie zauważyłam, że zaczęłam płakać. Ponownie tego dnia. Jestem wrażliwa, tak szybko można mnie zranić. Nie wiem po kim to mam, ale na pewno nie po osobie, która śmie nazywać się moją matką. Matka tak nie postępuje, nikt nie powinien tak postępować, a szczególnie matka. To boli, tak cholernie boli.
Spędziłam na cmentarzu kolejne kilka godzin, jednak o 18 miałam pociąg do Gdańska, więc musiałam się pospieszyć. Samolot do Londynu miałam o 1 w nocy naszego czasu, aby tam być o 2 czasu brytyjskiego. Nie miałam lokum na noc, jedynym wyjściem było przyjechania do mojego ojca, ale nie miałam żadnej pewności, że on tam będzie. Spróbować musiałam, może mi się uda, ale znając moje szczęście, to pewnie go nie będzie. W momencie gdy stałam na dworcu zauważyłam moją koleżankę, chyba tak mogę nazwać tę osobę. Chodziłyśmy razem do szkoły, do jednej klasy. Pamiętam jak podeszła do mnie jako pierwsza w klasie, aby ze mną porozmawiać. Otworzyłam się przed nią, później tego żałowałam, to wszystko było ustawione. Cała klasa dowiedziała się o moich problemach. Dopiero wtedy zaczął się mój koszmar. Ten trzymiesięczny okres mojego życia chciałabym wymazać z pamięci, ale nie potrafię. Teraz się zmieniłam. Ubieram się w kolory szarości, jedyne co mam w kolorze to buty, jestem uzależniona od wszelkiego rodzaju trampek. Nigdy nie miałam na nogach obcasów, koturnów czy innego typu obuwia. Nawet zimą chodzę w trampkach, nogi mi marzną, ale stawiam na wygodę. Trampki pasują do wszystkiego, nawet do sukienki. W głośnikach zabrzmiał kobiecy głos, że mój pociąg wjeżdża na peron 2. Po chwili siedziałam w pociągu, usiadłam w pustym przedziale, torbę położyłam pod nogami, z kieszeni spodni wyjęłam mp3, zaczepiłam słuchawki na uszy i zatonęłam myślami w pięciu nieziemskich głosach. Miałam zgarną całą płytę Up All Night, piosenki z x-factora, a nawet kilka wersji live, które mnie urzekły. Gdy w słuchawkach poleciała melodia do do what makes you beautiful czułam na swojej twarzy lekki uśmiech.
Kolejne piosenki przeleciały tak szybko, ostatnia zaczęła się w momencie, gdy pociąg znajdował się na stacji Gdańsk Główny, stamtąd musiałam pojechać taksówką na Rębiechowo, ale wcześniej zahaczyć o jakiś fast food, bo mój żołądek domagał się jedzenia od jakichś 2 dni, a ja nie miałam na to czasu. Zamówiłam w mcdonaldzie big maca, dużą colę i mc flurra, zjadłam w mgnieniu oka i udałam się na postój taksówek. Na zegarku była godzina 21, a po 23 rozpoczyna się odprawa, więc zanim dojadę na lotnisko będzie 22. Lepiej być trochę wcześniej niż spóźnić się na lot do nowego życia. Miły taksówkarz zapakował mój bagaż do bagażnika i ruszyliśmy. Oczywiście pytał się gdzie jadę, odpowiedziałam, że do Londynu, ale jak zapytał dlaczego, to musiałam skłamać, najprostszym kłamstwem było to, że do szkoły. Nigdy nie umiałam kłamać, myślałam, że będzie to po mnie widać, ale taksówkarz życzył mi powodzenia i najlepszych ocen w szkole, abym pokazał, że Polacy są mądrzejsi niż Brytyjczycy, zaśmiałam się cicho, nie chciałam dyskutować o poziomie szkolnictwa w Wielkie Brytanii, bo nie miałam o nim zielonego pojęcia. O 22.10 byłam na lotnisku, zapłaciłam za kurs, wzięłam bagaże i weszłam na teren lotniska. Podeszłam do kasy, aby odebrać swój bilet, kasjerka była bardzo zdziwiona, że to bilet tylko w jedną stronę. Znowu odpowiedziałam z uśmiechem, że lecę do szkoły, znowu usłyszałam słowo powodzenia, po czym skierowała mnie do odpowiedniej bramki. Usiadłam w miejscu, gdzie czekało się na swój samolot. Wyjęłam z torby gwiazdki milky way'a i delektowałam się ich smakiem. W głośnikach rozbrzmiała informacja, że lot 218 zostaje przyspieszony o 40 minut, więc zapraszają wszystkich na pokład. Wyrzuciłam papierek do śmietnika, podeszłam do bramki, aby przejść standardowe procedury. Po 20 minutach byłam już w samolocie, znalazłam swoje miejsce. Na moje szczęście siedziałam sama, ponieważ bardzo mało ludzi latało nocnymi liniami. Rozsiadłam się wygodnie na fotelu, zapięłam pasy i czekałam na to uczucie, gdzie wszystko podchodzi Ci do gardła a potem gwałtowanie spada. Lubiłam to uczucie, jednak niektórzy wymiotowali, inni mdleli a jeszcze inni siedzieli jak na szpilkach, jednak dla mnie starty i lądowania to najlepsza sprawa w lataniu samolotem. Nie bałam się, byłam już przyzwyczajona, chociaż leciałam dopiero 3 raz.
Zasnęłam. Obudziła mnie stewardessa, że już jest czas lądowania i prosi o zapięcie pasów. Dwie godziny snu postawiły mnie na nogi. Po 30 minutach stałam na lotnisku Heathrow, myślałam, że jest mniejsze. Bardzo łatwo się tam zgubić. Wyszłam z trzeciego terminalu i udałam się na postój taksówkę, gdy pokazałam taksówkarzowi adres na który ma mnie zawieść, zmierzył mnie z góry do dołu, zabrał mój bagaż i otworzyła drzwi od strony pasażera. Dziwne uczucie, nie bardzo wiedziałam o co mu chodzi. Gdy na zegarku wybiła 3 godzina taksówka zatrzymała się pod domem, co ja mówię, pod jakimś pałacem. W pobliżu były jeszcze dwa inne domy, a tak to pustka.

- na pewno tutaj?

- jeżeli podała pani dobry adres, to tak.
- przepraszam, że zapytam, ale czy to jest jakieś drogie osiedle?
- jesteśmy na obrzeżach Londynu. Są tutaj tylko 3 domy, w głębi jest ich więcej.
- może źle spisałam adres.
- a do kogo pani przyjechała?
- do pana Marka.
- dobrze pani trafiła, życzę powodzenia. 
- nie dziękuję. dobranoc panu!

Wystraszyłam się. Nie wiedziałam, że mój ojciec mieszka w takim wielkim domu. Podeszłam do bramki, która była lekko uchylona. Weszłam niepewnym krokiem na teren posesji, szłam powolnym krokiem w stronę drzwi. Zadzwoniłam dzwonkiem, czekałam kilka minut, ale nikt nie otwierał. Usiadłam na schodach opierając się o wielki słup na którym był wyrzeźbiony numer domu. Zauważyłam, że pod domem zatrzymała się taksówka. Wysiadł z niej dość postawny mężczyzna a zaraz za nim mój ojciec. Wstałam powoli, aby ujrzeć czy to na pewno on. Nie myliłam się. Te same rysy, ta sama postawa co na zdjęciach. Westchnęłam, chyba na tyle głośno, aby mnie usłyszał. Postawny mężczyzna zmierzał w moim kierunku.

- panienka co tutaj robi?

- ja do pana Marka, znaczy do mojego ojca.
- pani Dominika?
- tak, skąd pan wie?
- jestem ochroniarzem pani ojca. Mark, ktoś do Ciebie.
- rozmawia z kimś przez telefon przed bramą, nawet pana nie usłyszał.
- żaden pan. mów mi Kenny.
- Dominika, miło mi. 
- co Cię tutaj sprowadza o tak późnej porze?
- ja.. przyjechałam tutaj na stałe. Nie mam się gdzie podziać, Mark jest jedyną osobą, którą tutaj znam, w pewnym sensie.
- wszystko wiem co się zdarzyło między Twoją mamą, a Markiem. Rozumiem. Poczekaj chwile, pójdę po Twojego ojca.
- jasne.

ostatnie zdjęcie Alex z ojcem.
Kenny zniknął z pola widzenia, zrobiło mi się automatyczne gorąco. Dlaczego mój ojciec miał ochroniarza? Kim on tak naprawdę jest? Na pewno nie pracuje już w wojsku, jest na to zbyt elegancko ubrany. Zauważyłam, że Kenny wraca razem z moim ojcem. Jego mina nie wyrażała żadnych uczuć, jego wzrok był spuszczony. Kenny mu nie powiedział albo nie wie co ma zrobić.
- Kenny, czemu ta niewiasta tutaj stoi?

- spójrz dobrze kto to jest, wtedy zadawaj pytania.
- Dominika?! Co Ty tutaj robisz? O matko święta, dziecko! Wejdźmy do domu, jest zimno.

Bez żadnego zastanowienia puściłam bagaże i pobiegłam w stronę ojca. Wtuliłam się w niego i zaczęłam szlochać. Odwzajemnił uścisk, staliśmy tak chwilę. Oderwałam się od niego na chwilę, wyszeptałam tylko ciche ' brakowało mi Ciebie ' wtedy zauważyłam, że z oczu mojego ojca lecą łzy. Otarłam je brzegiem kciuka, złapałam ojca za rękę i weszliśmy do domu. Moim oczom ukazał się wielki hol, schody prowadzące na górę i kilka otwartych przestrzeni na samym dole. Szłam za ojcem, który zaprowadził mnie do kuchni skinął ręką, że mam usiąść na barowym krzesełku, zrobiłam to, bo już nie miałam siły stać.  Uderzałam nerwowo palcami o blat, czułam na sobie wzrok ojca.
- mała, co się dzieje?
- zostałam sama.
- jak to sama?
- dziadek nie żyje od roku, babcia zabiła się pół roku temu. Matka mnie nienawidzi, bo cały spadek przeszedł na mnie, a ja się o to nie prosiłam. 
- dlaczego do mnie nie zadzwoniłaś?
- bałam się Twojej reakcji, przyjazd do Londynu też jest na spontanie. Rzuciłam szkołę, wpadłam w złe towarzystwo, musiałam to przerwać, a tam już nie miałam życia. Jeżeli mnie nie chcesz, to odejdę. Zostałeś mi tylko Ty, nikogo więcej nie mam. Tato.
- nie wygłupiaj się. Zostajesz tutaj bez żadnego gadania. Tylko mamy jeden problem.
- jaki?
- pewnie zdziwiło Cię to, że mam ochroniarza.
- trochę tak. Kim jesteś?
- jestem menedżerem, opiekunem jednego dość znanego brytyjskiego zespołu. Na pewno o nich słyszałaś. Trzecie miejsce w siódmej edycji x-factor i .. 
- one direction?
- skąd wiesz?
- nie wiem, tak palnęłam. Nie widziałam Cię nigdy na zdjęciach, ich menedżerem był Paul coś na H, nie pamiętam już.
- Paul zachorował i poprosił mnie o przysługę.
- rozumiem. To jest ten problem?
- oni tutaj mieszkają, właściwie teraz ich nie ma, bo rozjechali się do swoich rodzin na 2 dni, ale jutro już wracają.
- masz kogoś?
- miałem żonę i córkę, ale rozwiodłem się z Susan, ona jest teraz na Florydzie razem z Pauline. 
- ach, rozumiem. Nie mówiłeś nigdy, nie pisałeś. Nie wiedziałam, przepraszam.
- nic się nie stało, nie wiedziałem czy Ty czytałaś te listy czy Twoja mama, więc wolałem się nie wychylać. Poza tym już chyba zauważyłaś, że zmieniłem nazwisko.
- tak, wiem. Mark Evans. Dlaczego?
- nie chciałem, aby Twoja matka mnie znalazła. Czekałem na moment, kiedy skończysz 18 lat, wtedy sam bym Ci powiedział.
- teraz już wiem, chociaż osiemnaście lat będę mieć za równy miesiąc. 
- wiem, pamiętam kochanie, pamiętam. Jesteś pewnie zmęczona, jutro też jest dzień, o 16 cała zgraja ma wrócić, tylko Niall będzie wcześniej bo już o 14, ale na pewno się dogadacie. Chodź, pokażę Ci Twój pokój, który od dawna na Ciebie czeka. Chłopcy wiedzą o Twoim istnieniu, wiedzą o Tobie wszystko, także na pewno będą Cię zasypywać pytaniami, jak będą się naprzykrzać to daj znać, zrobimy z nimi porządek.
- dziękuję, że mogę tutaj zostać. Jestem fanką One Direction, więc nie będą mi się podobać, ale nie mów im o tym, dobra? 
- sama im powiesz, ja nie pisnę ani słowa.
- tato?
- tak?
- może nie znam Cię od urodzenia, ale zrobiłeś dla mnie więcej niż moja matka. Kocham Cię, dziękuję.
- nie dziękuj. Jak będziesz czegoś potrzebować to mów, o reszcie porozmawiamy jutro rano. Twoje rzeczy są już w pokoju, rozejrzyj się. Mój pokój jest na dole, to jest wasze piętro. Jest tutaj 6 pokoi, na samym końcu jest Twój, naprzeciwko masz pokój Harrego, obok Louisa a dalej Liama, Nialla i Zayna. Jutro Ci wszystko pokaże. 
- dziękuję jeszcze raz, to do jutra.

Uściskałam ojca i weszłam do pokoju, zamknęłam za sobą drzwi i zapaliłam światło. Spodziewałam się małego pokoju z łóżkiem i szafą, ale to co zobaczyła trochę mnie zszokowało. Wielkie łóżko z baldachimem, mnóstwo poduszek, pościel w serduszka, na biurku stał jeszcze nie odpakowany laptop a obok tak samo nie odpakowany telefon, czyżby prezent na 18? W pokoju była jeszcze łazienka i garderoba, miałam ze sobą jedną walizkę, więc nawet 1/8 garderoby nie zapełnię. Czuję się jak w jakiejś komedii albo jakbym była kopciuszkiem czy inną księżniczką. Teraz marzę tylko o gorącej kąpieli i o śnie. Jest 4.30 czyli jak zasnę po 5 wstanę sama nie wiem o której, ale mam nadzieję, że przed przyjazdem chłopaków. Wszystko dzieje się tak szybko. Jutro czeka mnie poważna rozmową z tatą, ale na dzisiaj koniec zmartwień. Wrażenia rozpocznę jutro, w końcu będę mieszkać pod jednym dachem z One Direction. Jeden wielki szok. Może tylko śnię? Jednak nie, pozostało mi na skórze czerwona plama po uszczypnięciu. Jesteś w prawdziwym życiu, nie śnisz. Masz szansę na to, aby coś zmienić. Nie spierdol tego Sybils a może Evans? 



Mark Evans - ojciec Alex. Menedżer One Direction. Rozwiódł się ze swoją żoną Jane, ma jeszcze jedną córkę Pauline, która ma 10 lat. Jest bardzo szczęśliwy, że jego najstarsza córka jest tutaj z nim, w końcu będzie miał okazję, aby pokazać jak bardzo ją kochał. Nigdy o niej nie zapomniał. Dzień w którym Alexandra do niego przyjechała był najlepszym dniem jego życia.


Kendal " Kenny " Colins - ochroniarz/przyjaciel Marka. Dobrze dogaduje się z podopiecznymi Marka. W każdej sytuacji można na niego liczyć. W momencie, gdy Alex przyjechała do Londynu, wiedział, że Mark stanie na wysokości zadania, aby pokazać swojej córce, jak bardzo ją kocha. Nie pozwoli, aby ktoś skrzywdził Marka lub jego córkę. Prędzej sam odda swoje życie za nich.